Renata Polończyk – Bociąga: razem zaczynamy tworzyć sieć czy społeczność, która może już całkiem sporo
Renata Polończyk-Bociąga aktywistka i psycholożka. Razem z Karoliną Skórką rozmawiają o stowarzyszeniach, pracy na rzecz społeczności i budżecie obywatelskim. Opowiada jak to się stało, że została działaczką: „Bardzo wiele dobrych rzeczy, które wydarzyły się w moim życiu, były efektem tego, że ktoś inny mi pomógł albo chciał poświęcić swój czas, albo zasób, w postaci wiedzy, żeby sie ze mną podzielić i żebym mogła doświadczyć tego jak bardzo zmieniało to moje życie czy moje doświadczenie”. Wspomina o tym, że nie zawsze musisz wszystko robić sami, a nawet lepiej robić coś z kimś – „Sama nie jestem w stanie zrobić od razu wiele. Ale jeśli zachęcę kolejną osobę, a ona kolejną to razem zaczynamy tworzyć sieć czy społeczność, która może już całkiem sporo”.
Transkrypcja podcastu zrealizowanego w ramach projektu:
Misja Partycypacja: młodzi podcasterzy obywatelscy
Odcinek 6.
Prowadząca: Karolina Skórka (KS)
Gość: Renata Polończyk-Bociąga (RP-B)
Renata Polończyk-Bociąga – psycholog, interwent kryzysowy, a także psychoterapeuta systemowy. Od wielu lat pracuje terapeutycznie z ludźmi doświadczającymi kryzysów o różnorakiej naturze. W swojej pracy szczególną uwagę poświęca komunikacji, jej roli we wchodzeniu i wychodzeniu z sytuacji trudnych, indywidualnym wzorcom mówienia i słuchania, spójności przekazywanych komunikatów.
KS: Dzień dobry, nazywam się Karolina Skórka. Moją gościnią jest dzisiaj Renata Polończyk-Bociąga – aktywistka i psycholożka. O tych tematach będziemy sobie dzisiaj rozmawiać. Witam Cię bardzo serdecznie.
RP-B: Witam Cię, Karolino.
KS: Zastanawiam się od czego zacząć naszą rozmowę bo działasz już w wielu różnych projektach, to może ja Ciebie zapytam, który jest Twój ulubiony, albo taki najbliższy sercu i dzięki temu to Ty wybierzesz od czego zaczniemy naszą rozmowę.
RP-B: O Boże to jest takie pytanie jak się pyta matkę, które dziecko kocha najbardziej
– wszystkie, każde inaczej i każde za coś innego, ale gdybym miała wybrać chyba dwa swoje ulubione, bo są zupełnie z różnych działek, to projektem który został we mnie, był już zakończony, ale był bardzo bliski memu sercu, była Akademia Liderów, prowadzona przez Fundację „Agere Aude”, gdzie mogłam być mentorem jednego z zespołów, To jest taki projekt, który z jednej strony z samego swojego założenia był projektem społecznym – w sensie grupa młodych ludzi, która brała w nim udział miała stworzyć coś czy w jakiejś swojej lokalnej społeczności i nauczyć się w ogóle jak to się robi i patrzenia na kreatywność młodych ludzi i ich zaangażowanie i próba też zmierzenia się z różnymi rzeczami bo w międzyczasie wybuchła pandemia i okazało się, że z projektu, który miał być, wiesz, dla społeczności: spotkajmy się, potrzymajmy się za ręce, posadźmy drzewa, okazało się, że drzew przez Internet nie posadzimy, a trzymanie się za ręce roznosi wirusa, bo to było mniej więcej w tym czasie, kiedy COVID się zaczął i dla mnie też z tego powodu, mówię o tym z takim jednak sporym sentymentem, bo to jak wtedy ci młodzi ludzie odnaleźli się
w tym i bardzo szybko spróbowali przebudować swój projekt tak, żeby dało się go zrobić w kontekście pandemii i żeby on jednak jakoś miał szansę zaistnieć, ale równocześnie był jakimś projektem, który może coś w lokalnej społeczności, że to też było takie dla mnie bardzo fajne i bardzo nawet nie tyle że pouczające, co wspierające, takie motywujące doświadczenie, że jak wielka jest siła i elastyczność.
KS: To jeszcze popytam Cię o ten projekt, a potem przejdziemy do kolejnych. Co wyszło, bo wiemy już, że nie było trzymania się za ręce i sadzenia drzew i na jaki projekt, z tego co pamiętam dziewczyny się zdecydowały, miałaś taką żeńską grupę, tak?
RP-B: Tak, ja miałam żeńską grupę, serdecznie ją pozdrawiam teraz, wszystkie pięć moich dziewczyn. Finalnie skończyło się na takim miejskim poradniku dotyczącym ekologii i tego jak można żyć eko będąc w mieście, ale w takim rozumieniu drobnych rzeczy, które może zrobić każdy z nas na co dzień. Ok, nie posadzimy może lasu jak żyjemy w mieście, ale możemy zrobić sobie fajny balkon, który będzie przyjazny dla pszczół i owadów, tak, urządzając mini-ogródek możemy zadbać o to, żeby były tam rodzime gatunki, a nie takie które jak dziewczyny znalazły – jest taki krzew, który nazywa się „zemsta sąsiada”, ponieważ rozprzestrzenia się błyskawicznie i ciężko go potem wytępić i tego, że właśnie możemy wybierając roślinki, kierować się czymś więcej niż tylko tym czy ona ładnie wygląda czy nie, tylko też myśląc o tym: „Ok, czy ona w długotrwałej perspektywie nie zmieni nam równowagi w naszym mikrośrodowisku. Była część dotycząca zieleni w miastach i tego jak zieleń w miastach wpływa na obniżenie temperatury, poprawia jakość powietrza. Finalnie powstał z tego taki poradnik, który nadal jest dostępny na stronie „Agere Aude”, który powiedziałabym, że pokazuje, że każdy z nas może coś zrobić, taki nawet niewielki krok w tym kierunku sumarycznie może zmienić już dużo, więc tak to się finalnie zakończyło. Wiem, że spora część z tych rzeczy spowodowała, że dziewczyny też jakby zostały w pomaganiu, że na tyle to gdzieś im się spodobało i na tyle kupiły już tego bakcyla na rzecz działania na rzecz społeczności, bycia aktywistkami, że zarówno z tej pierwszej jak i w drugiej edycji – projekt miał dwie edycje – kolejne osoby już zostawały i działały w strukturach, w tym wypadku w Fundacji „Agere Aude”.
KS: Ty przede wszystkim kojarzysz mi się z tymi projektami psychologicznymi,
z warsztatami dla licealistów gdzie właśnie mogą trochę bardziej poznać siebie i dowiedzieć się na przykład jak działać w grupie, czy mogłabyś opowiedzieć o jednym z takich projektów?
RP-B: To oczywiście to drugie dziecko, które miałam wybrać spośród gromadki, mam nadzieję, że pozostałe nie słyszą (śmiech). To jest Polskie Towarzystwo Radykalnie Otwartej Terapii Dialektyczno-behawioralnej i to jest taki projekt, który powstał z kolei wśród moich znajomych terapeutów, którzy szukając nowych metod pracy, tak, aby pomóc kolejnej grupie naszych pacjentów. Okazało się, że w Stanach zostało stworzone podejście dla ludzi, którzy mają problem z nadmierną kontrolą bo bardzo często gdzieś myślimy – jeżeli myślimy o kontroli – to myślimy o tym, kiedy ludzie krzyczą, rzucają talerzami, nie wiem, tną się, biorą narkotyki, robią ryzykowne rzeczy, a gdzieś ucieka nam, że jest jeszcze to drugie spektrum gdzie ludzie nadmiernie się kontrolują i że to też jest źródłem cierpienia i że to też finalnie bardzo mocno wpływa na jakość ich życia. A z drugiej strony przez to, że żyjemy w społeczeństwie gdzie kontrola jednak jest czymś pożądanym i raczej lubimy ludzi, którzy są usystematyzowani, którzy są przewidywalni, zawsze dotrzymują słowa, mają wszystko zrobione na czas, tak, zawsze można na nich polegać, więc to jest kawałek, który jest mniej dostrzegalny. Stąd właśnie pojawił się pomysł, żeby zaimplementować to podejście również w Polsce, zaczęło się od takiej powiedziałabym grupy samokształcenia i tłumaczenia w chałupniczy sposób podręczników, które były wydane w Stanach, a finalnie, aby móc trochę już pójść za tym, stworzyliśmy stowarzyszenie, które nadal ma swoją stronkę, przetłumaczyliśmy dla siebie podstawowe materiały, aby móc zrobić taki bardziej webinar, bardziej wprowadzający, ale interaktywny bo z terapeutką ze Stanów Zjednoczonych dla tych którzy są zainteresowani i to się już odbyło oraz tłumaczymy materiały wideo, które umożliwią zrobienie takiego pierwszego stopnia dla terapeutów, jeśli chodzi o taki sposób znajomości specjalizacji żeby to było dostępne, więc tutaj też różnie te rzeczy się dzieją, w tempie na które pozwala nam czas i inne obowiązki, ale też jest to dla mnie kawałek, który jest dla mnie bardzo ważny bo jest to znowu kawałek zmieniania świata poprzez dostępność – tyle, że kiedy coś staje się bardziej dostępne i ludzie mogą z tego korzystać, czyli w tym przypadku zarówno pacjenci jak i terapeuci, to znowu mamy szansę czy zmienić kawałek świata wokół nas.
KS: Powiedz nam proszę, dlaczego zdecydowałaś się na taką formę, żeby to było właśnie w ramach stowarzyszenia, bo mam wrażenie że to o czym opowiadałaś jest bardzo związane z Twoją pracą? Co dał Ci aspekt taki, że robicie to właśnie w ramach stowarzyszenia?
RP-B: Wiele rzeczy, bo myślę, że stowarzyszenie jest – po pierwsze już formalną strukturą, więc pozwala też trochę bardziej okrzepnąć w różnych rzeczach, tak, jako stowarzyszenie, nie wiem, możemy starać się o pewne środki, o granty ale mamy też większą czasami wiarygodność kiedy występujemy jako stowarzyszenie i zapraszamy do czegoś, niż kiedy robilibyśmy to tylko jako grupa zaangażowanych społecznie ludzi. Stowarzyszenie umożliwia też wciąganie kolejnych osób w tą strukturę na jasnych zasadach bo myślę, że też często to jest bardzo ważne, żeby ludzie wiedzieli na co się piszą, że żeby ten akt pomagania czy akt jakichś działań takich wolontaryjnych czy działania prospołeczne, żeby też mieć świadomość: „Ok, to czego mogę po tym oczekiwać?” Stowarzyszenie jest dla mnie też taką przestrzenią, która pozwala na pełną transparentność, że zapisując się do stowarzyszenia ludzie wiedzą czego mogą oczekiwać w zamian, ale też czego, mówiąc tak górnolotnie, stowarzyszenie oczekuje od nich, tak. Poza tym, stowarzyszenie to zawsze są ludzie, więc możliwość współpracy z innymi ludźmi, dzielenia się powiedziałabym wszystkim bo czasami tą odpowiedzialnością i pracą ale też sukcesami, wspieranie się nawzajem, dzielenie się motywacją bo czasami kiedy komuś już brakuje motywacji, mówi: „O, rzucę to wszystko, wyjadę za granicę, po prostu, albo przynajmniej w Bieszczady, pasać owce i nie wiem zbierać miód z dzikich pasiek, to to jest też taki kawałek wzajemnego nakręcania się, odpowiedzialności za rzeczy, które zdecydowaliśmy się, że chcemy zrobić i mieliśmy właśnie działania na rzecz tej naszej idei, jaką jest krzewienie wiedzy i umiejętności dotyczącej radykalnej otwartej terapii dialektyczno-behawioralnej.
KS: Czy masz do tych działań które realizujesz w ramach stowarzyszenia inne podejście, niż do swojej pracy? W sensie czy myślisz sobie, że to jest trochę taka bardziej luźna przestrzeń, może taka która na przykład daje Ci więcej kreatywności? Pytam o to dlatego, że wspomniałaś o tym, że Stowarzyszenie jednak daje jakieś ramy i oddziela tą taką działalność zupełnie bez zobowiązań, nadaje jakieś struktury pracy, więc jestem ciekawa jeszcze tego rozróżnienia: stowarzyszenie, a praca.
RP-B: Wiesz co, biorąc pod uwagę to, że ja wykonuję wolny zawód to mam dosyć dużo swobody w swoim zawodzie i mogę sobie pozwolić na swoją kreatywność, szczególnie odkąd prowadzę jak to dumnie będzie brzmiało, jednoosobową działalność gospodarczą i mogę sama decydować o pewnych rzeczach i myślę, że to jest w ogóle taki przeskok, też trochę że kiedy zaczynasz robić coś swojego i zaczynasz się konfrontować z tym, że właśnie masz jakiś pomysł i chciałabyś inaczej i masz jakiś pomysł na to, bo nie wiem, Twoja wiedza Ci podpowiada, twoje doświadczenie podpowiada, czasami inwencja twórcza i kreatywność – myślę sobie, że to jest takie dwa w jednym, bo z jednej strony stowarzyszenie daje pewne ramy i daje pewien konkret, a z drugiej strony daje właśnie tą wolność wyboru i wolność działania w sensie, że jeżeli Ty tworzysz stowarzyszenie to Ty piszesz statut,
to Ty wymyślasz jakie działania w ramach tej działalności chcesz prowadzić, to Ty starasz się ułożyć, odkryć, nie wiem, wiesz, skomponować to jak to będzie wyglądało i działało, więc dla mnie to jest takie trochę dwa w jednym. Wiesz, i jest ten kawałek struktury, ale jest właśnie ta możliwość działania, nie, bo kiedy to tworzysz tą strukturę to Ty jesteś osobą, która między innymi decyduje razem z innymi osobami, o tym, nie wiem, do jakiego projektu podejdziemy, tak, czy chcemy wziąć udział w tym czy innym zadaniu i nie musimy podlegać, że robimy tylko rzeczy które są nam zlecone, nie, zewnętrznie. Myślę sobie, że to taki kawałek ogromnej wolności i przestrzeni w tym momencie. Więc chciałabym, że jeśli chodzi o moją pracę i stowarzyszenie, to są to bardzo podobne obszary. Czasami bym powiedziała że to co odróżnia, to to że fakt kiedy jest się bardzo, bardzo zmęczonym to czasami trzeba zdecydować: „Ok, co chcę zrobić dzisiaj i co muszę, na to muszę poświęcić swoje zasoby”. Powiedziałabym, że tutaj różnie to bywa, czasami wygrywa praca, czasami stowarzyszenie, ale jedno i drugie jest ogromnym źródłem przyjemności i satysfakcji.
KS: Chciałam jeszcze zapytać czy praca w stowarzyszeniu daje Ci takie pojęcie sprawczości? Poprzedni goście tego podcastu często o tym wspominali, że – pewnie Tobie nie brakuje tego w pracy – ale oni wspominali o tym, że czasem im tego brakuje i właśnie stowarzyszenie jest tą kropeczką nad „i” bo widzą efekty. Czy też masz takie doświadczenie?
RP-B: Tak, ale rozszerzyłabym zdecydowanie właśnie bardziej poza stowarzyszenie bo dla mnie w ogóle ten aspekt działań różnych pro-społecznych, to w ogóle jest aspekt właśnie tej sprawczości, że mogę zmienić coś wokół siebie i zobaczyć efekt, że też kiedy myślę sobie o tym jak w ogóle zaczęła się moja droga różnych działań społecznych i angażowanie się w różne inicjatywy to właśnie wyniknęło z tej potrzeby sprawczości, ale rozumianej też w taki sposób, że bardzo wiele dobrych rzeczy, które wydarzyły się w moim życiu były właśnie efektem tego, że ktoś inny mi pomógł, ktoś inny zdecydował się poświęcić swój czas, albo swój zasób w postaci na przykład wiedzy, żeby się ze mną podzielić i że mogłam doświadczyć tego jak bardzo to zmieniało na przykład mojej życie, czy moje doświadczenie i stąd było takie, że „Ok, ja też tak chcę” i że to jest fajne, że można właśnie być sprawczym na różnych poziomach, że poza tym to też jest fajne, gdy możesz umyć, nie wiem, starszej pani okna i doświadczyć nie tylko uśmiechu i podziękowania, ale też zobaczyć, że one
są śliczne i błyszczą i że to jest natychmiastowe. Kiedy w ramach budżetu obywatelskiego zdarzało mi się chodzić po osiedlu i pukać do każdych drzwi pytając czy może pan i pan głosować na plac zabaw na tym osiedlu i potem go zobaczyć, tak, że to jest właśnie taki kawałek, wiesz, pakiet – w części efektywności w znaczeniu sensie, że widzisz ten efekt, że możesz go doświadczyć bezpośrednio i doświadczyć tego, że on zmienia na przykład to, że nagle na tym placu zabaw, który wcześniej był stary, opuszczony i bardziej survivalowy – bo trzeba było uważać, żeby, nie wiem, nie nadziać na jakiś gwóźdź – nagle jest piękny statek i dzieciaki tam się bawią, przychodzą, w nawiasie okazuje się, że na tym osiedlu mieszka 3 razy tyle dzieci niż wcześniej było widać. Ten aspekt sprawczości jest tym czym bym powiedziała, jest ważny i który dla mnie też jest taki mocno motywujący, tak, więc to jest takie samo napędzające się koło, że jak widzę efekt, chce mi się działać dalej.
KS: To zapytam Cię jeszcze o budżet obywatelski o którym sama wspomniałaś. Jakie emocje Ci towarzyszyły podczas zbierania tych głosów, myślałaś że to się uda, jeszcze kilka klatek i będziesz miała ten plac zabaw czy były też takie momenty, kiedy myślałeś sobie, że to się nigdy nie wydarzy?
RP-B: Budżet obywatelski to jest jedno z moich pierwszych doświadczeń rywalizacyjnych, bo była taka edycja, gdzie można było na bieżąco sprawdzać, z resztą teraz to już jest standardem, ale ponieważ to była jedna z pierwszych takich edycji kiedy można było na bieżąco sprawdzać ile głosów jest na daną jakby inwestycję, na dany pomysł i po prostu codziennie wieczorem robiliśmy taką, team, który się uparł żeby o ten plac zabaw zawalczyć, była narada ile głosów nam brakuje, ile głosów mają pozostałe zespoły, w sensie pozostałe inwestycje, więc trzeba jeszcze ich dobrać i znaleźć tych głosów, żeby mieć jakąś w miarę pewność zwycięstwa. Pamiętam to jako również coś takiego, co wywołało dużą dawkę adrenaliny i takiej bym powiedziała niebezpośredniej bo jakby nie widzieliśmy ludzi z innych ekip, ale rywalizacji takiej, ale w takim fajny myślę że nurcie. Miałam też takie poczucie, że niezależnie od tego który projekt wygra to już samo to, że zagłosuje 15000 mieszkańców już jest aktywizacją i być może w ich wyobraźni i umysłach zostanie w ogóle to, że mają wpływ, że mogą następnym razem oni złożyć wniosek, że mogą się zastanowić co oni by chcieli. Była część rozmów, gdzie zbierając głosy na przykład starsza pani mówi: „Ok, ja nie mam dzieci, wnuki mieszkają daleko, więc ten plac zabaw to nie dla mnie, no ale Pani jak tak zależy to ok” i wtedy na przykład ja często pytam: „A co by Pani chciała na przykład, na czym by Pani zależało?” i wiesz padały różne rzeczy: „Byłoby fajnie, gdyby było więcej ławek na osiedlu bo starsi ludzie potrzebują to odpocząć, chodząc na przykład na zakupy, czy spacerując, albo że, nie wiem, gdzieś jest krzywy chodnik, tak, i może byłoby fajnie, a może komuś zamarzyło się uporządkowanie kawałka trawnika i zrobienie tam małego ogródka takiego przyblokowego, tak na prawdę, więc to z kolei dawało, wiesz, mnóstwo takich fajnych pomysłów i idei co można byłoby zrobić dalej, jakie są potrzeby tych ludzi Tą potrzebą było na przykład to, żeby w ogóle pogadać i żeby na przykład stworzyć jakąś przestrzeń czy event czy wydarzenie, które umożliwi w ogóle to, żeby ci ludzie wyszli z domów i mieli szansę spotkać się i porozmawiać bo to było dla nich na przykład potrzebą, więc ja bardzo, bardzo gdzieś z dużym sentymentem wspominam tamtą edycję i co roku jest tak, że głosujemy, wspieramy i spamujemy – przepraszam wszystkich moich sąsiadów i znajomych z fejsbuka i innych kont społecznościowych, będę to robić dalej (śmiech). Spora część tych osób wie, że jak zbliża się finał to pojawiają się smsy o treści: „Jeśli jeszcze nie oddałeś swojego głosu czy mogłabyś rozważyć, mógłbyś rozważyć zagłosowanie na…” (śmiech)
KS: To brzmi, cała ta historia tak bardzo integrująco, czy dla tej społeczności właśnie sąsiedzkiej to był taki efekt, który się utrzymał, w sensie czy czujesz że te więzi zacieśniły się na stałe, czy było to takie bardziej akcyjne?
RP-B: Raczej małej społeczności sąsiedzkiej. Tak, stanowimy taką bym powiedziała zgraną ekipę teraz na różnych polach bo myślę, że to jest dla mnie takim profitem związanym właśnie z taką działalnością na rzecz, że ona potem procentuje na różnych polach i sobie myślę, że wiesz, dla mnie pomaganie czy działanie na rzecz ma naprawdę różne szczeble bo to, że jesteśmy w stanie się na przykład dogadać kto odwozi czyje dzieci rano do szkoły też jest pokazaniem jak można działać na rzecz lokalnej społeczności, a gdyby to podpiąć pod wyższe wartości zmniejszamy nasz ślad węglowy bo jedzie tylko jedno auto zamiast trzech do szkoły. Te różne rzeczy tak naprawdę wpływają, nie, i pozwalają zmieniać otoczenia wokół nas, że potem o pewnych rzeczach kiedy, nie wiem, pojawia się jakiś pomysł, że pojawia się też taka myśl: „Ok, ale to może byśmy zagadali do Ani i Szymona, pozdrawiam, tak, i może byśmy tak napisali jakiś projekt bo, nie wiem, placów zabaw to już mamy dość, a może by się tak przydało coś innego, albo nie wiem, kiedyś szkoła mojego dziecka potrzebowała pieniędzy na inwestycje to był pomysł że: „Ok, a może da się ją ubrać w ramach budżetu obywatelskiego?” i tak też się stało, że jeden z pomysłów był sfinansowany właśnie w ramach budżetu obywatelskiego. I też właśnie a propos tej sprawczości, efektywności, ponieważ budżet jest dzielnicowy to fajnie jest chodzić potem po swojej dzielnicy w której mieszkasz i widzieć, że to się zmieniło to się zmieniło, to się zmieniło, to też się zmieniło. To jest naprawdę fajne uczucie.
KS: Chciałam Cię zapytać jeszcze o młodych ludzi bo wiem, że kilka projektów realizujesz na przykład z licealistami. Jak myślisz co im to daje, kiedy rozmawiacie i oceniacie swoje projekty, jakie są korzyści dla nich, żeby właśnie się zaangażować, zrobić coś ekstra czyli dodatkowo po szkole i to nie jakieś dodatkowe zajęcia, dodatkowe korepetycje tylko właśnie coś dla społeczności.
RP-B: Myślę, że ta sprawczość, o tej sprawczości już wspomnieliśmy, fajnie jest kiedy mogą zobaczyć i doświadczyć, że: „tak, to coś zmieniło”. Po drugie uczą się w ogóle tego jak działać i takiego przełamania impasu, że to się nie da, to jest niemożliwe, nie wiem jak zacząć – nagle się okazuje, że to się da, nawet jeżeli na początku niej wiem jak, to może znam osobę, która wie jak i mogę ją zapytać i poprosić o pomoc otwarcie – i takiego powiedziałabym budowania sprawczości, poczucia odpowiedzialności, ale też takiego przełamywania schematu, że ja sam nic nie mogę zrobić. Z jednej strony: „Ok, ja sam być może, sama nie jestem w stanie zrobić od razu wiele, ale ja sama jak zachęcę kolejną osobę, ona kolejną osobę, to razem zaczynamy tworzyć sieć czy społeczność, która może już całkiem sporo”. W ogóle mam wrażenie, że szczególnie po pandemii, kiedy zaczynałam kolejną edycję projektu, tym razem „Uniwersytet Dialogu”, który jest jednostką w ramach Uniwersytetu Humanistów i spotykałam się z młodymi ludźmi, którzy właśnie się zobaczyli tak naprawdę po dwóch latach siedzenia w domu, to nabrało takiego też bym powiedziała terapeutycznego waloru, poczucia wspólnoty, ja bym powiedziała trochę takiej plenności, że jestem częścią większej całości, że te dwa lata często spowodowały, że oni czuli się trochę jak na takich samotnych wyspach, na których nie ma nikogo poza nimi bo ciągle tylko był komputer, zdalne nauczanie, wszystko działo się online bo wiele rzeczy było zamkniętych czy utrudnionych jeśli chodzi o dostęp i kontakt i te projekty umożliwiły
im na nowo spotkanie i poznanie się, poczucie że nie są sami i że z różnymi swoimi doświadczeniami nie są sami, że inni przeżywali pewne rzeczy podobnie, że inni podobnie rozumieją różne rzeczy. I to było myślę fajne bo to też pozwalało pójść właśnie dalej z tym takim chęcią działania, że inni mają podobnie, jak nawet jak coś zrobię to nie tylko dla siebie tylko że jest spora szansa, że to przysłuży się też innym osobom, bo odkrywali że inni mają podobnie.
KS: Myślę że to zabrzmiało bardzo zachęcająco i mam nadzieję, że młodzi ludzie którzy słuchają naszego podcastu poczują się zainspirowani i może pomyślą sobie,
że ta działalność społeczna to może być coś dla nich. Ja bardzo Ci dziękuję za rozmowę, jak zwykle przemiło mi się z Tobą rozmawiało. Moją gościnią była dzisiaj Renata Polończyk-Bociąga. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
RP-B: Dziękuję, do zobaczenia znowu Karolino.
Transcription of a podcast produced as part of the project:
Mission Participation: young citizen podcasters
Episode 6.
Host: Karolina Skóra (KS)
Guest: Renata Polończyk-Bociąga (RP-B)
Renata Polończyk-Bociąga – psychologist, crisis interventionist and systemic psychotherapist. For many years she has been working therapeutically with people experiencing crises of various nature. In her work she pays special attention to communication, role in entering and leaving difficult situations, individual patterns of speaking and listening, consistency of transmitted messages.
KS: Good morning, my name is Karolina Skóra. My guest today is Renata Polończyk-Bociąga – activist and psychologist. We are going to talk about these topics today. I welcome you very warmly.
RP-B: Hello, Karolina.
KS: I wonder where to start our conversation, because you’re already active in many different projects, so maybe I’ll ask you which is your favorite, or the one closest to your heart and thanks to this you will choose where to start our conversation.
RP-B: Oh God, it’s like asking a mother which child she loves the most – all of them, each differently and each for something else, but if I had to choose my two favorites, because they’re completely different, the project that stayed with me, that was already finished, but was very close to my heart, was the Leaders Academy, run by the „Agere Aude” Foundation, where I could be a mentor of one of the teams. in the sense that the group of young people who took part in it were supposed to create something or in some local community and learn how to do it and look at the creativity of young people and their engagement and also try to face different things because in the meantime the pandemic broke out and it turned out that the project which was supposed to be, you know, for the community: let’s meet, let’s hold hands, let’s plant trees, it turned out that we can’t plant trees via the Internet, and holding hands spreads the virus, because it was more or less at the time when COVID started and for me also for this reason, I’m talking about it with a lot of sentiment, because that’s how those young people found themselves in it and very quickly tried to rebuild their project so that it could be done in the context of the pandemic and that it somehow had a chance to exist, but at the same time was a project that could do something in the local community, that was also a very cool experience for me, not so much instructive as supportive, motivating, that the power and flexibility is so great.
KS: So I’ll ask you more about this project and then we’ll move on to other projects. What came out, because we already know that there was no holding hands and planting trees and what project, from what I remember the girls decided on, you had a female group, right?
RP-B: Yes, I had an all-female group, I salute them now, all five of my girls. In the end we ended up with this urban guide on ecology and how to live an eco life in the city, but in the sense of small things that each of us can do every day. Ok, maybe we won’t plant a forest as we live in the city, but we can make ourselves a nice balcony that will be friendly for bees and insects, yes, when arranging a mini-garden we can make sure that there are native species, and not the ones that the girls found – there is a shrub that is called „revenge of the neighbor” because it spreads rapidly and is hard to exterminate later and the fact that just choosing plants we can be guided by more than just whether it looks nice or not, but also thinking about it: „Ok, won’t she in the long run change the balance in our micro-environment. There was a section on greenery in cities and how greenery in cities reduces temperature, improves air quality. In the end we created a guidebook, which is still available on the website of „Agere Aude”, which I would say shows that each of us can do something, even a small step in this direction can change a lot, so that’s how it ended up. I know that a lot of these things caused the girls to also kind of stay in helping, that they liked it somewhere and they bought the bug for acting for the community, being activists, that both in the first edition and in the second – The project had two editions – subsequent people stayed and worked in the structures, in this case in the „Agere Aude” Foundation.
KS: I mainly associate you with psychological projects, with workshops for high school students where they can get to know themselves a bit better and learn how to act in a group, could you tell us about one of these projects?
RP-B: This is of course the second child that I had to choose from the bunch, I hope the others can’t hear (laughs). This is the Polish Society for Radically Open Dialectical Behavioral Therapy, and it’s a project that came about from my therapist friends who were looking for new ways of working, so that we could help another group of our patients. It turned out that in the United States an approach was created for people who have problems with excessive control because very often we think somewhere – if we think about control – we think about when people shout, throw plates, I don’t know, cut themselves, take drugs, do risky things, and somewhere it escapes us that there is this other spectrum where people over-control themselves and that this is also a source of suffering and that this also ultimately affects their quality of life very strongly. And on the other hand because we live in a society where control is something desirable and we rather like people who are structured, who are predictable, who always keep their word, who have everything done on time, yes, you can always rely on them, so this is the piece that is less noticeable. That’s where the idea came from to implement this approach in Poland as well, it started with, I would say, a self-education group and translating in a cottage industry way the textbooks that were published in the States, and finally to be able to follow it a little bit we created an association that still has its website, we translated the basic materials for ourselves to be able to do a more webinar, more introductory but interactive because with a therapist from the United States for those who are interested and it’s already taken place, and we’re also translating video materials that will make it possible to do the first degree for therapists when it comes to such a way of knowing the specialization so that it’s available, so things are happening here as well, at a pace that time and other responsibilities allow us to, but it’s also a piece that’s very important to me because it’s again a piece about changing the world through accessibility – so much that when something becomes more accessible and people can use it, which in this case is both patients and therapists, then again we have a chance or changing a piece of the world around us.
KS: Tell us, please, why did you decide to do it in such a form within the association, because I have the impression that what you talked about is very much related to your work? What did the aspect of doing this as part of an association give you?
RP-B: A lot of things, because I think an association is, first of all it’s already a formal structure, so it also allows you to become a little bit more established in various things, yeah, as an association, I don’t know, we can apply for certain funds, for grants, but we also sometimes have more credibility when we act as an association and invite people to do something than when we’d do it only as a group of socially engaged people. The association also makes it possible to involve other people in the structure on clear principles, because I think that it’s very important that people know what they’re signing up for, that the act of helping, or the act of volunteering, or pro-social activities, to also be aware: „Ok, so what can I expect from this?” For me, the association is also a space that allows full transparency, that by signing up to the association people know what they can expect in return, but also what, to put it in such high terms, the association expects from them, yes. In addition, the association is always people, so the possibility of cooperation with other people, sharing everything, I would say, because sometimes the responsibility and work, but also the successes, supporting each other, sharing motivation, because sometimes when someone lacks motivation, they say: „Oh, I’m going to quit all this, I’m going to go abroad, just, or at least to the Bieszczady Mountains, to herd sheep and I don’t know collect honey from wild apiaries, that’s also such a piece of mutual winding up, responsibility for the things that we decided that we wanted to do and we just had activities for this idea of ours, which is to spread knowledge and skills regarding radical open dialectical behavioral therapy.
KS: Do you have a different approach to these activities that you do within the association than you do to your work? In the sense do you think that this is a bit more relaxed space, maybe one that for example gives you more creativity? The reason I’m asking this is because you mentioned that the association gives some kind of framework and separates this kind of activity without any obligations, gives some kind of structure to the work, so I’m still curious about this distinction: association and work.
RP-B: You know, taking into account that I’m a freelancer, I’ve got a lot of freedom in my profession, and I can be creative, especially since I’m running what will sound like a one-person business and I can decide about certain things on my own and I think that it’s such a leap, also a little bit, that when you start doing something of your own and you start to confront yourself with the fact that you just have an idea and you would like to do it differently and you have an idea for it, because I don’t know, your knowledge tells you, your experience tells you, sometimes creative invention and creativity – I think it’s two in one, because on the one hand the association gives you a certain framework and gives you a certain specificity, and on the other hand it gives you this freedom of choice and freedom of action in the sense that if you create an association you write the statute, you decide what kind of activities you want to carry out, you try to arrange, discover, I don’t know, you know, compose how it’s going to look and function, so for me it’s a bit of two in one. You know, and there’s this piece of structure, but there’s just this ability to act, no, because when you’re putting this structure together you’re the person who, among other things, decides, I don’t know, what kind of project we’re going to approach, yes, whether we want to participate in this or that task, and we don’t have to subject that we’re only doing things that are mandated to us, no, externally. I think to myself that’s such a piece of tremendous freedom and space at this point. So I would like that in terms of my work and the association, they are very similar areas. Sometimes I would say that what makes it different is that the fact when you’re very, very tired is sometimes you have to decide: „Okay, what do I want to do today and what do I need to do, this is what I need to devote my resources to”. I would say it varies here, sometimes the work wins, sometimes the association wins, but both are a huge source of pleasure and satisfaction.
KS: I wanted to ask you a little bit more, does working in an association give you that notion of empowerment? Previous guests on this podcast have often mentioned that – you probably don’t lack it at work – but they’ve mentioned that sometimes they lack it and the association is that dot over the „i” because they see the results. Do you have that experience as well?
RP-B: Yes, but I would definitely expand it beyond the association, because for me, in general, this aspect of various pro-social activities is the aspect of proactivity, that I can change something around me and see the effect, that also when I think to myself when I think about how my path of various social activities and involvement When I think about how my path of different social activities and engaging in different initiatives started, it resulted from this need to be proactive, but also understood in such a way that many good things that happened in my life were the effect of the fact that someone else helped me, someone else decided to devote their time or their resources in the form of, for example, knowledge to share with me and that I could experience how much it changed my life or my experience and from there it was like, „Okay, I want to do that too,” and that’s cool, that you can just be causal on different levels, that it’s also cool when you can wash, I don’t know, an old lady’s windows and experience not only a smile and a thank you, but also see that they are lovely and shiny and that it’s immediate. When, as part of the civic budget, I happened to walk around the estate and knock on every door asking if you can and vote for a playground on that estate and then see it, so that’s kind of the piece of, you know, the package – in part of the effectiveness in the sense that you see that effect, that you can experience it directly and experience that it changes for example
the fact that all of a sudden in this playground, which before was old, abandoned and more survivalist – because you had to be careful not to, I don’t know, impale yourself on some nail – all of a sudden there’s a beautiful ship and kids are playing there, they’re coming, in parenthesis it turns out that there are 3 times as many kids living on this estate than you could see before. This aspect of making things happen is what I would say, it’s important and it’s also very motivating for me, so it’s a self-driven circle that when I see the effect, I want to go on.
KS: I’ll ask you about the civic budget which you mentioned yourself. What emotions accompanied you during the collection of votes, did you think that it will succeed, a few more frames and you’ll have this playground or were there also moments when you thought to yourself, that it was never going to happen?
RP-B: The civic budget is one of my first competitive experiences because there was an edition where you could check on an ongoing basis, and now it’s already a standard, but because it was one of the first editions when you could to check on an ongoing basis how many votes there are for a given investment, for a given idea, and simply every evening we did this, the team that insisted on fighting for this playground, there was a discussion on how many votes we lacked, how many votes the other teams had, in the sense of other investments, so you still need to select them and find those votes to be reasonably sure of victory. I also remember it as something that caused a lot of adrenaline, and I would say indirect adrenaline, because we didn’t see people from other teams, but rivalry, but in such a cool current, I think. I also had a feeling that irrespective of which project wins, the very fact that 15,000 residents voted is activation and maybe it will stay in their minds and imagination that they have influence, that they can submit an application next time, that they can think about what they would like. There was a part of the interviews where collecting votes for example an elderly lady says: „Ok, I don’t have children, my grandchildren live far away, so this playground is not for me, but you, if you care so much, ok” and then, for example, I often ask: „And what would you like for example, what would you like?” and you know there are different things: „It would be nice if there were more benches on the estate because older people need to rest when they go for shopping, or walking, or that, I don’t know, there’s a crooked sidewalk somewhere, yeah, and maybe it would be nice, or maybe somebody dreamed of tidying up a piece of lawn and making a little garden there, like a block garden, actually, so this in turn gave, you know, lots of such cool ideas and ideas about what could be done next, what the needs of these people are The need was, for example, to have a general chat and, for example, to create some space or event that would make it possible for these people to come out so I remember that edition very, very fondly and every year we vote, we support and we spam – I apologize to all my neighbors and and friends from facebook and other social accounts, I will continue to do so (laughs). A good portion of those people know that as the finals approach there are text messages that say: „If you haven’t cast your vote yet could you consider, could you consider voting for…” (laughs)
KS: It sounds, the whole story is so integrative, was there an effect for this particular neighborhood community that lasted, in the sense do you feel that those bonds became stronger permanently, or was it more of an action?
RP-B: Rather a small neighborhood community. Yes, we’re such a close-knit team now in various fields, because I think that for me it’s a kind of profit connected with this kind of activity for the benefit, that it pays off later in various fields, and I think that, you know, for me helping or acting for the benefit has really different levels, because the fact that we’re able to agree for example who drives whose children to school in the morning is also a demonstration of how you can act for the benefit of the local community, and if we put it under higher values we reduce our carbon footprint because only one car goes instead of three to school. These different things really influence, no, and allow us to change the environment around us, that later on when, I don’t know, an idea appears, that thought also appears: „Ok, but maybe we should talk to Ania and Szymon, hello, yes, and maybe we should write a project, because, I don’t know, we already have enough playgrounds, and maybe something else would be useful, or I don’t know, once my child’s school needed money for investment, so the idea was that: „Ok, maybe we can dress it up in the civic budget?” and so it happened that one of the ideas was financed in the civic budget. And also in terms of this efficiency, effectiveness, because the budget is district-based it’s fun to walk in your neighborhood and see that this has changed, this has changed, this has changed, this has also changed. It’s a really cool feeling.
KS: I wanted to ask you about young people because I know that you do some projects with high school students for example. What do you think it gives them, when you’re talking and evaluating your projects, what are the benefits for them to get involved, to do something extra, something extra after school, not just some extra classes, extra tutoring, just something for the community.
RP-B: I think that empowerment, we already mentioned empowerment, it’s nice when they can see and experience that: „yes, this made a difference”. Secondly, they learn how to act and how to break the impasse that it can’t be done, it’s impossible, I don’t know how to start – suddenly it turns out that it can be done, even if at the beginning I don’t know how, maybe I know a person who does and I can ask him or her openly and ask for help. On the one hand: „Ok, I myself may not be able to do much right away, but if I encourage another person, they encourage another person, then together we start to create a network or a community that can already do quite a lot”. I have the impression that especially after the pandemic, when I started the next edition of the project, this time the „University of Dialogue”, which is a unit within the University of Humanities and I met with young people who had just seen each other after two years of sitting at home, it also gained a therapeutic value, a sense of community, I would say a bit of a plenitude, I would say that I am part of a larger whole, that these two years often made them feel like on such lonely islands where there is no one besides them, because all the time there was only the computer, distance learning, everything was happening online because many things were closed or difficult in terms of access and contact, and these projects made it possible
These projects made it possible for them to meet and get to know each other again, to feel that they’re not alone and that they’re not alone with their different experiences, that others have experienced certain things in a similar way, that others understand different things in a similar way. And I think that was cool, because it also allowed them to go further with this desire to act, that others have the same, that even if I do something, it’s not just for myself, that there’s a good chance that it will benefit other people, because they discovered that others have the same.
KS: I think it sounded very encouraging and I hope that young people who listen to our podcast will feel inspired and maybe think to themselves, that this social activity can be something for them. Thank you very much for the interview, as usual I enjoyed talking to you. My guest today was Renata Polończyk-Bociąga. Thank you very much once again.
RP-B: Thank you, see you again Karolina.