Historia i pamięć. Stowarzyszenie Rodzina Policyjna 1939 r.

Batorowcy prezentują odcinek, który łączy wykład historyczny i wywiad z prezesem Stowarzyszenia Rodzina Policyjna 1939 r.

Transkrypcja podcastu zrealizowanego w ramach projektu:

Misja Partycypacja: młodzi podcasterzy obywatelscy

Odcinek 23.

Uczestnicy: Karolina Kuźniak (K), Nadia Jarzyna (N) 

Karolina Kuźniak – uczennica VII LO im. Harcerzy Obrońców Katowic w Katowicach
Nadia Jarzyna – uczennice III LO im. Stefana Batorego w Chorzowie

N: Dzień dobry, szukamy kogoś do poprowadzenia akademii z okazji Dnia Nauczyciela, jest ktoś chętny? Cisza… 

K: Cześć tu Karola.

N: A tutaj Nadia. Dzisiaj chciałybyśmy z Wami porozmawiać o czymś, z czym chyba każdy się spotyka, czyli taka działalność aktywna w szkole, w samorządach w mieście, po prostu aktywne działanie. Niektórzy ludzie to robią, niektórzy ludzie tego nie robią, ale pytanie jest jedno – czy warto się angażować?

K: Ja miałam w ogóle taką myśl, pamiętam jak przechodziłam z podstawówki do liceum, że dla mnie odkryciem było, że są ludzie, którzy się nie angażują. 

N: To prawda, chodziłyśmy do tej samej szkoły i zawsze akademia była taką normą. Mam wrażenie, że nie pamiętam żebyśmy miały w ogóle opcje, żeby nie prowadzić, ale jednak było w tym coś magicznego.

K: Wszyscy się angażowali, że zawsze to było takie naturalne. Po czym przyszłam 
do liceum i nagle, mimo, że moja klasa jest bardzo aktywna, to nagle czasami pada jakaś propozycja, jest ta grupa osób, która siedzi i po prostu: albo nie słyszy, albo nie uznaje w ogóle angażowania się w to. 

N: Trzeba szukać chętnych, trzeba ich przekupywać punktami, namawiać. Faktycznie jest trochę inny klimat w pracy w tym, ale z drugiej strony dzięki temu pracując jesteś pewien, że pracujesz z kimś kto naprawdę tego chce. Czasem ok – są wyjątki, że pracujesz z kimś kto jakby musi pracować, bo dostanie coś tam, ok, ale mam wrażenie, że w większości są to po prostu bardzo osoby takie aktywne, otwarte i atmosfera też i na planie czy na akademii jest też fajniejsza.

K: Tak, bo miałyśmy taką myśl, że jeżeli chodzi o właśnie podejmowanie aktywności 
w szkole, że szkoła jest chyba jednym z takich niewielu miejsc, w którym jakby masz już gotową grupę ludzi do pracy, że potem – tak ja odnoszę wrażenie, że jak się jest dorosłym to ludzie mają więcej obowiązków.

N: Jeszcze więcej niż my teraz.

K: I trudno znaleźć grupę ludzi. Jak masz pomysł jako osoba dorosła to musisz się tyle napracować by znaleźć w ogóle grupę ludzi, która Cię w tym wesprze, a w szkole tak na prawdę masz 300 osób od razu, jakby nieważne, jeśli pomysł jest dobry to po prostu idziesz z nim, ogłaszasz go, wysyłasz go i masz grupy odbiorców.

N: Mam też wrażenie, że gdy jest się dorosłym to o wiele, jakby większe sprawy wchodzą w grę, na przykład gdy angażujesz ludzi dorosłych, od razu wchodzi jakby ten cały temat: kasa, płacenie im.

K: Dzieciaki zrobią wszystko za darmo, pamiętajcie o tym.

N: Że to kwestia, wiesz, rozliczania jakichś rzeczy, w ogóle godzin, zaangażowania, dlatego, że ludzie mają dzieci i muszą jeździć na zakupy, a gdy jesteśmy w szkole to jakby wiadomo, że my mamy swoje zobowiązania, są te sprawdziany z fizyki, chemii, matura, ale że nie musisz brać wielu rzeczy pod uwagę często. To po prostu często rzucasz pomysł, znajduje się grupka i udaje się ich zaangażować po prostu.

K: To prawda, tylko zauważ, pytanie jest ciągle jedno – czy w sumie warto to robić, 
bo ja wiem, że to jest bardzo zimne myślenie, ale z drugiej strony mamy jeszcze całe życie przed sobą, angażowania się, działania i często pracowanie z idiotami bądźmy szczerzy, naprawdę czeka nas masę pracy z ludźmi, którzy nie potrafią słuchać i zachowują się mniej więcej tak jak licealiści, albo nawet ludzie z podstawówki, więc ja mam taki, rozumiem jakby drugi punkt widzenia. Rozumiem, że niektórzy ludzie mają takie myślenie: „Ok, ale jeszcze będę to robił, teraz mogę sobie odpocząć”. I oczywiście warto łapać wprawę i uczyć się, ale w sumie po co ci to wszystko Nadia, po co działasz w szkole?

N: Ja myślałam o tym idąc tutaj i odkryłam taką zależność u mnie, że o wiele łatwiej mi się jest angażować jako organizator rzeczy, jako osoba zarządzająca rzeczami, bo to dla mnie jest takie bardziej logiczne i nie wymaga takiego odsłaniania się, bo na przykład pomyślałam o tym jak moja klasa jest klasą teatralną i w momencie, w którym jakby nie organizujesz jakiegoś wydarzenia to znaczy, że jakby jesteś tym podmiotem, który coś prezentuje, który jest na scenie i tak dalej. Tak jak w podstawówce to nie było dla mnie jakimś większym problemem, to teraz w liceum odkryłam, że jakby dla mnie na przykład to angażowanie jest super i organizowanie rzeczy i branie udziału w rzeczach jest super, bo to mi daje takiego bezpieczną granicę między tym, że nie muszę się za bardzo odsłaniać z jakimiś moimi umiejętnościami typu granie, śpiewanie, wyrażanie emocji inaczej niż tak w normalnej rozmowie. 

K: Tylko że właśnie to jest takie angażowanie się z takiego troszkę dystansu, że jakby zarządzasz osobami, które mają ogromne zasoby, ale to nie Ty nią jesteś. To też może prowadzi do takiej myśli, że w momencie w którym ja organizuję coś, łatwiej mi jest zrozumieć, że to nie świadczy o mnie, ta praca, tylko że praca jest pracą – że gdybym była tą osobą, która jest na tej scenie, albo osobą która maluje jakiś obraz i na wernisażu wystawia czy cokolwiek to jakby wtedy prezentuję samą siebie, a gdy organizuję to ja, jakby jestem tą osobą z boku, dzięki której to coś się dzieje, ale to niestety nie świadczy bezpośrednio o niej.

N: Mi się wydaje, że to jest bardzo ważna rzecz i powinniśmy jakby mówić o tym jak najwięcej, że praca nas nie definiuje, że praca to jest coś co robisz, a nie to kim jesteś. Ja przez dwa lata byłam przewodniczącą szkoły i w momencie w którym jakby przestałam nią być miałam takie: „Ok, to kim teraz jestem, skoro nie jestem przewodniczącą szkoły to w którą szufladkę wpadam?”. To jest trochę słabe, że ludzie potrzebują jakby takiej szufladki, że: „Ok, jestem menedżerem finansów”, „O, ja jestem pracownikiem, szefem, przewodniczącą, przewodniczącym”, albo tak samo dzieciaki, które grają w sport. Mam bardzo dobrego przyjaciela, który przestał po wielu latach grać w piłkę nożną i nagle miał dziurę w głowie, że no skoro: „Nie jestem piłkarzem, to kim teraz jestem?”.

K: A mi się wydaje, że nie potrzebujemy się tak szufladkować, właśnie bardzo ważne jest to i chyba to jest ten taki zdrowy sposób na życie, wiesz Nadia, żeby oddzielić pracę od tego kim jesteśmy, bo ona nas nie definiuje, ona nam nie mówi czy jesteśmy dobrymi ludźmi, czy mamy dobre relacje, a to się chyba najbardziej liczy.

N: Tak, bo zgadzam się z tym, że jakby często jest tak, że wchodząc do pracy, czy 
ja na przykład organizując jakieś wydarzenie, nie jestem jakby do końca sobą – w sensie, że wtedy chodzi mi o to, że w pracy istotne są inne cechy niż w takim życiu między ludźmi. Chodzi o to, że w pracy jakby liczy się często efekt, albo liczy się na przykład to, czy coś Ci się opłaca, że musisz brać takie rzeczy pod uwagę. A kiedy jesteś w relacjach z ludźmi czy na jakiś spotkaniach, albo po prostu budujesz z kimś jakąś relację, angażujesz się, to liczą się inne rzeczy po prostu.

K: Mam pytanie Nadia, czy ufasz ludziom z którymi pracujesz? Twoją odpowiedź, może ktoś potraktować w ten sposób, że: w pracy nie będę szczery, w pracy będę się podlizywał, bo chodzi o to co dostanę i chodzi o to jak wyjdzie projekt. Myślisz, że można łączyć i ufać ludziom z pracy? W sensie czy można łączyć tak bardzo nasze relacje z relacjami z pracy, czy uważasz, że to jest to samo?

N: To na swoim doświadczeniu wiem, że na pewno zaufanie jest – chciałabym powiedzieć, że kluczowe, ale – raczej jest wyjątkiem. W sensie, że nie zawsze 
to zaufanie funkcjonuje, szczególnie w takich świeżych zespołach, które się tworzą 
na potrzebę jakiejś szybkiej akcji, nie wiem, akademii, występu. To jakby zaufanie się buduje, a nie zaufanie się robi, tak z minuty na minutę.

K: Dobrze by było jakby było, ale faktycznie, wiesz, zależy tak naprawdę wszystko 
od projektu. Zadałam to pytanie, ale sama wiem, że przy pracy ja na przykład pracowałam ze świetnymi ludźmi, aktywnymi, otwartymi osobami, pełnymi uśmiechu i mnóstwem pomysłów, ale myślę, że – tak bardziej teraz zastanawiam się nad swoim dorosłym życiem – że warto jest traktować swoją firmę jako rodzinę, ale jednocześnie warto być pewnym, że ci ludzie są z Tobą szczerzy.

N: Tak, bo to też moim zdaniem jest tak, że w momencie w którym za dużo wchodzi prywaty do pracy, jakby wszystko się rozjeżdża.

K: Jak to, nie lubisz jak pani Marysia opowiada przy automacie z wodą o swoim dziesiątym kocie? Mi się od razu lepiej pracuje.

N: Bardziej chodzi o kwestię tego, że – przynajmniej ja miałam zawsze takie podejście 
– że jakby praca jest pracą, projekt jest projektem, a moja relacja z osobą z którą pracuję jest w pracy inna niż prywatnie. Często mam takie wrażenie, że jakby musisz po prostu odróżniać niektóre rzeczy, czasami tak samo jak niektóre projekty wymagają ode mnie, ale też od osób z którymi działałam, takiego zdystansowania się od swoich emocji i od tego, że na co dzień jesteśmy przyjaciółkami, jesteśmy sobie bliskie, znamy się, wiemy jakie rzeczy sprawiają Ci trudność, ale w pracy ja nie mogę się tak bardzo nad tym nachylać. Wiadomo, że mogę zwrócić na to uwagę i chcę często i chcę robić tak, żeby Tobie było łatwiej, ale często kwestia efektów się liczy bardziej. 

K: Znalazłam złoty środek, tak teraz sobie myślę, takie myślenie na żywo i wydaje mi się, że najlepiej jest, jeśli faktycznie poznajemy ludzi w pracy – czy to w u korporacji czy w szkolnych samorządach czy nawet w przedstawieniu przedszkolnym – to myślę, że w szkole warto. Nie ma co faktycznie tak szufladkować ludzi, że: „O, jesteś w pracy to nie będę Ci ufać, bo zawsze możesz mi coś zabrać”, tylko warto jest tworzyć tą relację, nie tylko w pracy ale też i poza nią. Może to jest klucz do zdrowej relacji, właśnie taka równowaga między tym. Ale wiesz co zauważyłam Nadia? Brzmisz na osobę bardzo dorosłą, nie jesteś dorosła, a zauważasz tyle aspektów i to jest niesamowite 

N: Ja wiem, że ja wewnętrznie troszkę dziadzieję, a może to jest kwestia angażowanie się w rzeczy i zarządzania ludźmi, że to jakby wymaga takiej dorosłości, dystansu, dojrzałości? Właśnie może to jest trochę to o czym mówię, może to, że jakby lubię organizować rzeczy, lubię się angażować, to organizowanie rzeczy powoduje, że ja muszę być dorosła, dojrzała w moich decyzjach, żeby to wyszło. Co za tym idzie, często podchodzę chłodniej do takich relacji w pracy. I w pracy powiedzmy, ale też w szkole – jakby nazywam to pracą – bo to są godziny siedzenia nad czymś, to nikt mi za to nie płaci, ale jakby moim zdaniem to jest praca.

K: No właśnie, drodzy nauczyciele, może byście to przemyśleli. Nie, żartuję oczywiście, ale powiedz mi czy uważasz – i to pytanie jest również do mnie – bo po prostu słucham Cię i aż mi się na usta pcha czy warto, takie pytanie klucz, ale też czy nie tracisz na tym dzieciństwa?

N: Tak, myślałyśmy o tym ostatnio, że ta perspektywa tego, że jesteś w liceum i to powinien być czas takiej zabawy, takiego luzu, imprezy nad basenem.

K: W momencie w którym jakby podejmujesz się organizowania czegoś, czy jesteś 
w samorządzie to jest często źródłem ogromnego stresu, bo czujesz się odpowiedzialna za rzeczy, ktoś czegoś od Ciebie wymaga, ktoś Cię potem za to rozlicza, więc czy tracimy dzieciństwo?

N: Wierzysz w to, bierzesz dużo odpowiedzialności na siebie, ale czy tracę dzieciństwo? Nigdy nie miałam innego dzieciństwa, więc trochę trudno porównać, ale wiesz co mi teraz przyszło mi do głowy? Chciałabym dokończyć tę historię o moim przyjacielu i o mnie, że faktycznie na początku, wracając do szufladkowania ludzi szybko, że kiedy na chwilę straciłam grunt pod nogami i miałam takie: „Ok, maturzystką będę dopiero za rok, córką jestem od zawsze, ale co to za tytuł, każdy jest córką albo synem, ok?” i nagle miałam takie: „Ok, ale może to nie jest ważne?” i myślę że o tym trzeba pamiętać – właśnie już to powiedziałam oczywiście – uważam, że najważniejsze jest, żeby być szczęśliwą i póki bycie aktywnym Cię ładuje, a nie wyładowuje, to myślę że wszystko jest ok, że nic nie tracisz, bo jeśli angażowanie się w życie szkolne tworzy jakąś super historię, super kontakty, relacje, albo po prostu robicie coś dobrego, pomagacie ludziom, nie mam zastrzeżeń.

K: Albo jeżeli czujesz na przykład, że się rozwijasz.

N: Dokładnie.

K: Albo, że czujesz, że ta praca też powoduje, że się lepiej ze sobą czujesz, bo jesteś aktywna, czujesz że działasz, że jakby w tę stronę, że to Cię aktywuje, masz co powiedzieć na rodzinnym przyjęciu: „Hej, babciu, jestem piłkarzem!” I babcia od razu wie, że: „O, mój wnuk coś robi”, fajnie. 

N: To robimy przeskok – to jest ok, czy to nie jest ok, to definiowanie się jako piłkarz?
K: Nie, nie, nie, z czegoś jesteś dumny i że fajnie jest coś robić, bo możesz to powiedzieć rodzinie, tylko tyle chciałam powiedzieć. Ja nie jestem piłkarzem, ja nie umiem kopnąć piłki.

N: Rozumiem na takiej zasadzie, że w momencie w którym to angażowanie się w jakiejś rzeczy staje się jakby taką częścią Ciebie, ale w dobrym sensie, że czujesz, że Cię podbudowało? A nie tak jak na przykład u Ciebie było pod koniec w samorządzie?

K: Fajnie jest się pochwalić rodzinie, że: „Hej, jestem piłkarzem”, ale w momencie, kiedy nie jesteś już piłkarzem i nie masz co powiedzieć na przyjęciu, jakby że w momencie w którym taki chłopiec przychodzi do swoich dziadków na urodziny czy tam na jakąś imprezę i mówi: „Hej babciu, jestem piłkarzem” to jest super, on to mówi bo chce to powiedzieć, bo jest z tego szczęśliwy i to go ładuje, jest taki fajny, tak, ale w momencie, gdy robisz to by kogoś uszczęśliwić to na pewno jest wielka czerwona flaga. Ja zauważyłam, że akurat nie w byciu przewodniczącą, ale w pewnym momencie zaczęłam mówić moim o moich sukcesach po to by usłyszeć dane słowa że: „Jestem z Ciebie dumny”, że tak dalej i właśnie chwaliłam się moją pracą, nie dlatego, że sprawiała mi przyjemność tylko sprawiało mi przyjemność 
to co oni do mnie mówili.

N: Ten feedback taki.

K: Tak. Tu chcę jeszcze powiedzieć, że – a może to będzie pytanie – Nadia, pytania 
do Ciebie osobiste: czy miałaś kiedyś taki projekt, który Cię wyładował, że widziałaś że to już jest toksyczne, że właśnie to Cię nie ładuje, nie jesteś tym szczęśliwym chłopcem, który przylatuje, mówi: „Hej, gram w piłkę”, tylko przychodziłaś i mówisz: „Boże, gram w piłkę, zaraz się przewrócę i nie lubię tego i mam tego dość, drużyna jest zła”. 

N: Wiesz co, mam w głowie rozdzielenie, między angażowaniem się w drobne rzeczy typu, nie wiem, akademie szkolne, jakieś krótkie występy, śpiewanie, piosenki, przebranie się za coś, takie drobne rzeczy – to raczej nie czuję, żeby mnie to wyładowało, bo to jest kwestia ubrania, nie wiem, spodni w żaby i koszuli w kwiatki, nie. 

K: Tak się składa, że to robiliśmy, wyobraźcie sobie dwie małe dziewczynki w spódniczkach z bibuły, ale to trzeba zobaczyć na zdjęciu, tego nie da się opowiedzieć drodzy Państwo.

N: A więc to takie rzeczy, nie uważam, żeby to na mnie jakoś wielce wpływało. Myślę, 
że jeżeli już coś miałoby na mnie wpłynąć, to potem jakiś feedback od ludzi, w sensie usłyszenie, że na przykład, nie wiem, czy ten występ, ta akademia, a to coś tam, nie było tak jak oczekiwali i myślę, że to jest ta rzecz, która może wyładować. Z drugiej strony mam jedno duże wydarzenie w mojej szkole, festiwal teatralny, który organizowałam. Myślę, że w tamtym przypadku jakby natłok informacji, obowiązków, decyzji do podjęcia był tak duży, że ja w ogóle nie rozkminiałam jak się z tym czuję. Ja się bardzo cieszyłam, że to idzie do przodu, bo to mi dawało ogromną satysfakcję, że: „Ok, że ludzie się wysypują, bo tak bardzo często jest, że na początku masz 10 osób chętnych, a potem zostajesz sama z dwiema, nie wiem, z jedną osobą, którą wyprosiłaś, albo z trzema, więc na pewno to trochę podłamało, ale ja się bardzo cieszyłam, że to po prostu idzie do przodu i myślę, że chyba też kwestia tego festiwalu jest taka, że ja do końca jeszcze sobie nie rozkminiłam w mojej własnej głowie, że tak się złożyło po prostu, że nie myślałam za bardzo o tym jak się czuję. Wiem też, że ogromną radość usłyszałam – że to mi dało takie poczucie, że mnie naładowało – jak były ostatnie dni tego festiwalu i któraś klasa wystawiła swój spektakl i wychodząc z auli mówiła o tym, że: „Wow, ale super”, chce wystawić następny w przyszłym roku. Wiesz, po dwóch latach pandemii usłyszenie czegoś takiego od osób, które – to mogła być klasa matematyczna na przykład. Wiesz, ona kuma funkcję kwadratową, a nie czuje się tak komfortowo na scenie jak, nie wiem, jak moja teatralna i usłyszenie czegoś takiego to mam wrażenie, że też trochę rekompensuje wszystkie momenty, w których czułam, że się wszystko ode mnie odwraca i myślę, że to może też kwestia takiego feedbacku bardzo dużo daje. Kwestia tego czy działasz i słyszysz, że to co robisz ma sens. Tak, jak na przykład jakieś zmiany w szkole, jakieś takie drobne rzeczy często.

K: Miło usłyszeć, że to się komuś podoba, bo tak naprawdę jeśli robisz projekt dla siebie, wszystko jest w Tobie, że to Tobie musi się to spodobać i to Ty musisz patrzeć w lustro i powiedzieć sobie: „Jest ok, zrobiłem coś fajnego”. Ja myślę, że to jest czasem trudniejsze, ale to też inna rozmowa. Faktycznie, szczególnie kiedy działa się właśnie dla ludzi, to co chcę właśnie powiedzieć, że kiedy robisz coś dla nich to projekt może być dobry, ale to oni mają być zadowoleni. Nie ważne czy działasz, może nie dla przedszkolaków, ale czy to działasz dla liceum, dla nauczycieli, dyrekcji, rodziców to faktycznie miło nawet zobaczyć ten uśmiech. Tylko ja osobiście uważam, że fajnie jest też, jeśli sam proces Cię ładuje. Ja na przykład uwielbiam takie projekty teatralne. Na przykład jak pracowałam nad, to był chyba musical, a potem kryminał, ale taki teatralny, podczas obozów teatralnych to mimo tego, że sam efekt przyznaje nie zawsze mi dobrze wychodził – bo na scenie przez nerwy zapominałam tekstu, albo strasznie fałszowałam, wyobraź sobie stracić głos dzień przed musicalem, to było naprawdę mało śmieszne – ale całe dwa tygodnie pracy nad tym były dla mnie tak ważne i tak budujące i ludzie, którzy tworzyli po prostu te historie byli niesamowici. Mi się wydaje, że to jest świetna rzecz, żeby dostać dobry feedback i żeby to on Cię najbardziej naładował, że jakby ten sukces, prawda. Najpiękniejszą rzeczą jest to, kiedy sama droga Cię cieszy, bo dzięki temu nie myślisz o tym ile musiałeś zapracować na ten sukces, ale jak piękną drogę do niego przebyłeś.

N: Wow, jakież to poetyckie, ale dobrze to ujęłaś, zgadzam się, że to jest super uczucie jak jakby każdy krok Ci daje satysfakcję, że masz to poczucie: „Wow, to ma sens, że ja się tego podjęłam”, że: „Ok może nie śpię w nocy, ale mam fajną grafikę na plakat”.

K: Zawsze się śmiejemy, zawsze mamy super pomysły.

N: Albo praca z ludźmi w ten sposób też. Jakby widzisz, że kończą późno lekcje, zostają po lekcjach, muszą chodzić na spotkania, ale jesteście w tym razem i to jest takie podbudowujące. Ale też chciałam Ci odbić trochę pytanie, bo ja czuję że nie do końca sobie ułożyłam temat tych relacji w pracy. W sensie w takich aktywnościach, jak na przykład u Ciebie to wyglądało w samorządzie, czy Ty na przykład czułaś, że pracujesz z przyjaciółmi, czy z tego wynikały jakieś problemy, że na przykład był ktoś kto nie robił czegoś co miał, bo wiedział, że go lubisz?

K: Pracowałam z super ludźmi, w sensie, nie rozstaliśmy się wszyscy w jakiś super okolicznościach i nie do końca ze wszystkim wiem na czym stoję, ale to są bardzo aktywni ludzie, którzy bardzo dużo potrafią czasu poświęcić, pomysłu i uważam, że naprawdę skończą w jakimś dobrym miejscu na tym świecie, bo im się chce. To ich wyróżnia z innej młodzieży, że im się chce, że oni działają, zgłaszają się do tego wszystkiego, nie dostając za to znowu pieniędzy. Wiem, że ciągle mówimy o pieniądzach, ale taka jest prawda.

N: Fajnie byłoby dostać, taka jest prawda.

K: Fajnie byłoby mieć chociaż na tego hot doga z Żabki, albo czekoladę. Nie pamiętam tak dobrze tych czasów, w sensie po prostu mam zaniki pamięci jeśli o to chodzi.

N: Po prostu nadeszła taka chwila, przyszły takie ludziki, które wymazały tamtą część.

K: Tak, jakoś tak, zamalowały tę ścianę, ale mam wrażenie, że przy każdym projekcie albo pomyśle – i to też jest jakby nawet na prostej lekcji angielskiego, kiedy ktoś się pomyli – to zauważasz to pewnie, że jeśli kogoś lubisz to czasem nie masz jaj mu czegoś powiedzieć, że w momencie w którym wszyscy żylibyśmy w relacjach czysto zawodowych i ustalilibyśmy na początku, że słuchajcie: „Przepraszam, jeśli będę niemiła, ale liczy się efekt pracy”, to możesz komuś powiedzieć: „Nie, robisz to źle, nie, zagrałeś to źle, nie, przeczytałeś to źle, zrób to lepiej”. W momencie w którym pracujesz z ludźmi na których Ci zależy i których wiesz, że zobaczysz po projekcie na przykład na kawie to raczej nie będziesz w nich rzucał takimi rzeczami. Myślę że to jest po prostu taka naturalna ludzka rzecz, bardzo szanuję ludzi, którzy potrafią tupnąć nogą i powiedzieć: „Wiesz co, nie, to nie pasuje, zagrałaś to źle, to powinno być bardziej dopięte”, a jednocześnie potrafią po projekcie przyjść i powiedzieć: „Hej, mam nadzieję, że nie uraziłeś się za mocno”. Wydaje mi się, że na wszystko są złote środki i wszystko oczywiście zależy od relacji. Ja miałam takie szczęście, że pracowałam z osobami, które po prostu bardzo dużo działały i jak mieliśmy jakiś projekt, tego robiliśmy oczywiście strasznie dużo. Ograniczali nas tak: dorośli, potem COVID, pieniądze, więc, tak, mi się wydaje, że to nawet dobrze, bo to są problemy takich naprawdę dorosłych ludzi, a ja się z nimi mierzyłam, my się z nimi mierzyliśmy 
i zespół dał radę. Zaczęliśmy chyba w ogóle od grupy, nie będę teraz liczyć, ale około 
8 osób. Teraz w samorządzie pracuje osób około 30, rozplanowali to zupełnie inaczej, podzielili to na sekcje, więc mi się wydaje, że to jest super, szukanie takich innowacyjnych rozwiązań, ja się czuję trochę za stara, żeby za tym jakby nadążać, ja już jestem na emeryturze, ja się teraz cieszę nastoletnim życiem, jeżdżeniem z moim kumplem samochodem po mieście i wspominaniem jak jeździłam z ulotkami, albo z ogłoszeniami. Teraz jeżdżę po prostu pogadać sobie i, nie wiem, iść na „maka”, takie głupoty po prostu. Jednocześnie zawsze oglądam się do tyłu i oglądam co oni robią, sprawdzam jakie mają pomysły, jakie mają na to spojrzenie i mi się wydaje, że idzie to do przodu. Być może mamy teraz nawet więcej aktywnych ludzi niż mieliśmy, kiedy przyszłam do szkoły. Trudno mi to policzyć, bo w ogóle teraz w placówkach jest znacznie więcej ludzi i nie wiem czy my ich napędziliśmy, że jakby ilość ludzi jest taka sama, ale po prostu widząc naszą działalność oni też się w to włączyli – to byłoby super, bo wtedy widzimy jakby, że nasza misja się spełnia, a z drugiej strony może to po prostu rocznik taki, że przyszedł i nagle bum, 20 osób doszło.

N: Mam jeszcze taką myśl co do tej relacji w pracy, w sensie przy tym angażowaniu przy projektach, bo wydaje mi się, że wcześniej do końca to ukazałam tak jak chciałam, ale myślę że chyba trochę – jak patrzę na swoje relacje takie przy festiwalu na przykład – jak bardzo się starałam to zawsze próbowałam być takim empatycznym liderem, nie wiem czy to jest dobre określenie. 

K: Fajnie jest być empatycznym liderem, bo cham może osiągnąć wiele, ale osiągnięcie tego i nie rozwalenie wszystkich relacji jest trudniejsze. 

N: I właśnie mam wrażenie, że może to jest tylko moja opinia i wierzę, że na przykład część mojej klasy się nie zgodzi ze mną, ale odnoszę wrażenie, że po naszym festiwalu, po tym jak dużą częścią ja zarządzałam, nie byłam w tym sama, ale jakby taką, powiedzmy, głową byłam ja. Dużo relacji się pozmieniało w klasie, ale tak patrząc, jakby podsumowując, to mam wrażenie, że nie posypaliśmy się po prostu. Kiedy uważam, że przy całym roku pracy tak naprawdę – od projektowania odzieży, jeżdżenia po szwalniach, projektowaniu wszystkich grafik, pisaniu postów, planowaniu spektakli, pisaniu harmonogramów, jeżdżenia do sponsorów – uważam, że to jest takie małe osiągnięcie naszej całej klasy. Wiadomo, ja nie byłam święta, jakby starałam się to robić jak najlepiej potrafię, ale też popełniałam błędy, ale skończyliśmy dalej jako klasa, że to nas nie posypało, a mogłoby się tak stać, mimo że ja właśnie starałam się stawiać pewną granicę między: moi przyjaciele, a jakby osoby, którymi muszę zarządzić jakoś, to nie każdy musiał to rozumieć i niektórzy mogli uważać, że skoro zwracam im uwagę czy, nie wiem, dostrzegam jakieś błędy, które są, to że to jest personalne i że czepiam się ich, ale mi nie chodziło o ich personalnie tylko chodziło mi o pracę, którą wykonali. Do tych efektów, że jak się ma jakiś projekt do zarządzenia to nie możesz tak bardzo zwracać uwagi na przykład na to, że ktoś pracował, nie wiem, 4 godziny nad grafiką, tylko musisz spojrzeć na nią jako na to, czy ona się na przykład sprzeda, bo taki jest często cel, albo czy spodoba się ludziom. Praca o nas po prostu nie świadczy i ten dystans często się bardzo przydaje. I jeszcze jedną mam myśl, co do płacenia za angażowanie się w rzeczy. Myśl jest taka, czy myślisz, że mogłoby tak być, że gdybyśmy zaczęły dostawać za to pieniądze, to przestałoby to być takie nie nieinfantylne, tylko takie swobodne – w sensie, że w momencie, w którym ktoś by nam za to płacił to czy to już by się nie stało taką pracą-pracą?

K: Wydaje mi się, że coś na pewno brzmi w tym nie tak – by dostać pieniądze za coś 
co robisz w samorządzie szkolnym, albo podczas festiwali – w ogóle jaka teoria z naszej strony, że chcemy kasy za to.

N: Nauczyciele, my jednak nie chcemy pieniążków. Może jednak może urok jest trochę też w tym, że podejmujesz się działania nie dlatego, że chcesz kasę, albo dlatego, że nie wiem, cokolwiek, tylko dlatego, że jakby wiesz, że się czegoś nauczysz. Wiesz, że nie pamiętam czemu zostałam przewodniczącą?

K: Wiem, to jest bardzo słaba rzecz do powiedzenia. Dobrze, że już ją nie jestem. W sumie nie wiem czemu się na to zgłosiłam, trochę dziwnie, trochę nie rozumiem samej siebie. Wydaje mi się, że jako młodzi ludzie mamy taki kod, który jest z filmów, z muzyki, żeby zawsze zmieniać świat, żeby zmieniać świat na lepsze, że jakby: „Idź Frodo, wrzuć ten pierścień do tego Mordoru i jakby walcz o to i rób coś, żeby ten świat miał się lepiej”. W naszej podstawówce samorządów w ogóle nie było, zauważ, i zawsze było z tyłu głowy takie: „Zróbmy ten samorząd, zróbmy coś fajnego”, bo samorząd zawsze ma większą siłę przebicia do dyrekcji. Może dlatego gdy przyszłam do liceum i zauważyłam, że jest taka opcja to stwierdziłam: „Tak, to jest ten moment, kiedy mogę pomóc, kiedy mogę się zaangażować, kiedy mogę zrobić coś fajnego. Ale wiesz co sobie myślę, i to jest też pytanie do Ciebie jednocześnie: „Czy myślisz, że zaangażujesz się w takie rzeczy jak będziesz dorosła, bo ja na przykład nie wiem. Jak moja mama pracowała przez bardzo długi czas dla Rady Miasta, rad dzielnic, ja szczerze mówiąc nie odróżniam wszystkich tych nazw i bardzo się cieszyłam jakby z jej działalności. Bardzo się cieszyłam, że ratuje drzewa, buduje chodniki i przystanki, które nareszcie nie będą kogoś narażać na niebezpieczeństwo, ale z drugiej strony widziałam, że często pracuje z ludźmi, którzy nie do końca wiedzą co robią 
i wraca do domu bardzo zmęczona. Widać takie dwie strony: z pierwszej strony to, że jakby pracujesz właśnie dla tych swoich ideałów – dlatego Frodo, że możesz robić duże rzeczy, że zmieniasz świat na lepsze, że walczysz w imieniu ludzi, którym albo się nie chce, albo nie mogą. Też pamiętajmy o tym, że niektórzy po prostu nie mają możliwości się włączać w takie akcje, ale z drugiej strony czekają na Ciebie dzieciaki w domu, albo czekają na Ciebie przyjaciele na przerwie. Pamiętam jak byłam przewodniczącą, bardzo dużo ludzi straciłam, nie nieodwracalnie, ale po prostu nie miałam dla nich czasu i to pamiętam zawsze było trochę bolesne, ponieważ oni chcieli mnie złapać, chcieli ze mną rozmawiać i ja też chciałam z nimi rozmawiać, ale byłam zajęta. Było spotkanie, był kiermasz, trzeba było wpaść do pani wicedyrektor i po prostu musiałam mówić: „Cześć, będę później”, więc są dwie strony medalu, bo na pewno jest pewna cena, którą musisz za to zapłacić, za te ideały, za tego Frodo, albo, nie wiem, wszystkich innych bohaterów, którzy walczyli wbrew systemowi. Chcesz iść dalej, chcesz iść dalej za mury Mordoru?

N: Na razie chcę zdać maturę, tyle mogę powiedzieć na ten moment. Mam jedną myśl, że wydaje mi się, że gdy jesteś dorosłym i chcesz robić duże rzeczy, rzeczy są trudniejsze do zrobienia. Może to trochę można potraktować jako zachętę, to co teraz powiem, ale że gdy jesteś młody i chcesz robić rzeczy, mam wrażenie napotykasz mniejsze mimo wszystko problemy.

K: Słyszycie dzieciaki, róbcie coś teraz.

N: Może bardziej to, że spotykasz problemy jakby na Twoją miarę, ale często masz 
za swoimi plecami kogoś, kto Ci coś podpowie, nie wiem, w szkole masz grono pedagogiczne.

K: Zauważ też, że w ogóle działanie jako młoda osoba zawsze masz nad sobą dorosłego, zawsze możesz się odwrócić i powiedzieć kolokwialnie mówiąc: „Nie ogarniam, weź pomóż”.

N: Zawsze możesz poprosić kogoś, kto już coś przeżył, albo kto może Ci jakoś pomóc. Gdy jesteś dorosły, mam wrażenie, że wymaga się od siebie żebyś ogarniał, żebyś nigdy nie popełniał tak wielu błędów, więc może właśnie bycie młodym jest tym dobrym momentem, żeby zaczynać i potem zobaczysz czy będziesz chciał kontynuować to gdy będziesz duży, duża czy, nie wiem, gdy będziesz w pracy i tak dalej. Może to jest kwestia tego, że właśnie bycie młodym pozwala Ci na to, żeby popełniać więcej błędów. Czy może właśnie ten czas bycia młodym pozwala Ci na więcej wolności, albo na takie po prostu poczucie, że ja jeszcze się uczę i mam do tego pełne prawo?

K: Czyli jednak warto?

N: Uważam, że tak, szczególnie gdy jest się młodym, że gra jest warta świeczki, że warto jest nawet spróbować, bo mi się wydaje, że bardzo ludzie do tego często podchodzą tak: czarno białe – albo włączam się na maksa i pracuję 3 lata w samorządzie, jeżdżę na zawody, organizuję wszystko i tak dalej, albo po prostu nic nie robię, nie chcę by działały samorządy. Mi się wydaje, że, słuchajcie, każdy powinien spróbować czegoś takiego, że to jest fajne doświadczenie.

K: Warto sobie dobierać – że na przykład nie muszę robić scenek na dzień chłopaka 
w klasie, ale może mam ochotę pomóc w samorządzie komuś pomagać.

N: Albo wziąć udział w akademii. Mam wrażenie, że w tych wszystkich filmach amerykańskich dzieciaki wyskakują na scenę, a prawda jest taka, że dzieciaki u nas nie lubią skakać po scenach.

K: Ja osobiście spotkałam się z dość sporą grupą ludzi, którzy po prostu nie widzą siebie na scenie, nie lubią skakać i robić głupich rzeczy, albo śpiewać, albo po prostu wyrażać siebie. Wolą to albo zatrzymać dla siebie, albo dla swoich przyjaciół i ja uważam, że nie ma w tym nic złego. Super jest jakby, jeśli jesteś nieśmiały, albo po prostu nie czujesz się komfortowo przedstawiając swoją pracę, nie ma w tym nic złego. Z drugiej strony jestem pewna, że znajdzie się praca, albo możliwość gdzie można się przetestować w pracy, w grupie, gdzie nie musisz robić z siebie klauna, ani maskotki, ani ani lidera, możesz po prostu pomóc.

N: Zawsze też miło jest dostać pomoc.

K: Z perspektywy osoby, która zarządza na przykład to jest bardzo pomocne, gdy słyszysz: ktoś przychodzi do Ciebie i mówi: „Hej, ja naprawdę chcę pomóc, chcę coś zrobić i jestem zdolny podjąć jakieś drobne decyzje, albo posiedzieć chwilę dłużej. Myślę że wniosek mamy taki, żeby szukać czegoś dla siebie, szczególnie póki jesteś młody, póki masz możliwość, żebyś znalazł coś w czym czujesz się dobrze. I też takie aktywności myślę, że to super okazja, żeby znaleźć ludzi. Ja wiem, że mówiłyśmy o zaufaniu, o dzieleniu relacji, ale możesz poznać w pracy kogoś z kim, ja na przykład, pamiętam miałam taką sytuację, że poznałam przy jakimś projekcie kogoś, z kim tak naprawdę nie najlepiej mi się pracowało, ponieważ właśnie ta osoba była bardzo taka chłodna w pracy, cięta, ale poza planem, poza próbami bardzo się dobrze dogadywałyśmy. Wydaje mi się, że warto zauważyć to, że niektórzy ludzie nie są niemili, oni po prostu starają się doprowadzić pracę do jak najlepszego ładu, porządku, efektu i może też trochę więcej wyrozumiałości dla nich proszę.

N: Myślę, że tak.

K: Dokładnie Nadia, mi się wydaje że bardzo dobrze wyczerpany temat. Jako były lider nawet miło było o tym porozmawiać, bo szczerze te czasy już dawno za mną przeminęły, ale zawsze wracam do nich. Oczywiście były gorsze momenty, ja popełniałam błędy, drużyna popełniała błędy, ale to zawsze jest nauka na przyszłość. Ja osobiście nie wiem jeszcze czy będę się włączać w takiej sprawy w przyszłości, póki co odpoczywam, biorę głęboki oddech, zobaczymy czy po nim rzucę się na głęboką wodę, czy odwrócę się i poszukam czegoś innego, ale to jest chyba najfajniejsze w ogóle w młodości – szukanie swojej takiej ścieżki, co ci się podoba, co lubisz, z jaką drużyną czujesz się dobrze, więc jeśli się nie spróbuje 
to w sumie skąd mamy wiedzieć co nas kręci?

N: Zgadzam się i dziękujemy Wam bardzo.

K: Bo skończymy prawda?

N: Miłego dnia, wieczoru i pozdrawiamy.

K: Pozdrawiamy.

Transcription of a podcast produced as part of the project:

Mission Participation: young citizen podcasters

Episode 21.

Host: Students of Stefan Batory High School III – Batorowcy (B).

Guest: President of the 1939 Police Family Association (SRP).

Introduction: the Batorians invite you to another podcast – this time the students of Stefan Batory High School in Chorzow talk with the president of the 1939 Police Family Association. In the first part you will hear a historical lecture, and in the second part you will hear a question-and-answer session.

SRP: Hello cordially. Ladies and Gentlemen, I represent the nationwide 1939 Police Family Association based in Katowice. I am a representative of the Board of Directors of this Association. For 32 years, our Association has been concerned with the history, martyrdom as well as tradition of the State Police, the Police of the Silesian Voivodeship due to the fact that during the Second Republic of Poland we had two police formations. One formation was the State Police – since 1919, the other formation was the Silesian Voivodeship Police – from June 1922, when part of Upper Silesia happily returned to Poland and an autonomous Silesian province was created, incidentally the only one during the Second Republic of Poland. This is where the Silesian Provincial Police began to function. As for the Duchy of Cieszyn, in the fall of 1918 the first such of a real police formation, which concentrated, let’s say, in the scope of its duties literally everything: it dealt with internal protection, external protection of the Duchy of Cieszyn, then police activities to protect citizens as well as property, it was it was modeled on the Austro-Hungarian gendarmerie from the period of the partitions. The formation existed until 1922. The second formation, which was created after the Second Silesian Uprising in the plebiscite area, the so-called industrial region, over which there were battles, let’s say, during the Silesian Uprisings as well as the plebiscite or political struggle, the Upper Silesia Police was a parity formation consisting of half Poles and half of Germans. These formations, one dealt with the Germans – of course the Germans, the Poles dealt with the Poles. As for the existence of this formation, it existed from 1920 until 1921.As a result of the Third Silesian Uprising, this formation suspended its activities, or rather, it was suspended and the supreme command of the insurgent army formed a from the Polish officers of this very formation the field gendarmerie of Upper Silesia. The gendarmerie was in charge of maintaining order, protecting the property of citizens as well as and securing the back of the front line between the fighting units of the insurgent army and the German „Zelbszuc” units. This formation existed, this field gendarmerie of Upper Silesia existed from May 1921 until practically November 1921, when it was disbanded and the Upper Silesia Police was just reinstated, but it was nonetheless not enough for internal security here as far as, say, this region was concerned, another parity formation was created, which was already located only in the rural areas covered by the plebiscite. The proposer of the creation of this formation was Jozef Rymer and it was called the Communal Guard, in German „Gemeindwachter”, they walked around with very distinctive armbands on their sleeves. Here on the photo you can see it where they had „GW”, in the same way, on their caps they had yellow peels with „GW” written on them, that is „Gemeindwachter”, even though that they were Poles they had the same German markings. Germans are the same, but there was the same juridical division of responsibility for the citizens of property protection and so on, related precisely to nationality considerations. June 17, 1922 – a very serious event: the first police detachment commanded by Superintendent Pawel Mierzwa, actually still a commissioner at that time, marched at about 18:00 to Katowice. A ceremonial welcome by city authorities, residents and so on. On June 18, the takeover of areas of responsibility within the city of Katowice, just the city of Katowice, already begins. All this activity of taking over responsibility lasted until July 1922, it was divided into individual districts and so on. In the interwar period, we had here our chief police chief of the Silesian Province, the main headquarters, two city commands, district commands, police stations, officer stations. The name taken from the German nomenclature of, say, the structure of the German State Police, and it was the equivalent of, say, those localities where the state, they did not have the statute of the municipality, and the number of residents corresponded to the municipality – then created, because there could not be a commissariat, a post as a simple post would be not enough – then something just like the German one was created. That is, a commissariat called „officer’s post”, such a thing functioned for a while in two places: one was a district, the current district of Katowice, i.e. Janów, and the second such officer’s post was in the city of Mikolow. Mainly police chiefs of the Silesian province, 17 years of service, there were just 4 of them. The first was just the former commander of the national gendarmerie of the Duchy of Cieszyn, Colonel Stanislaw Mlodnicki, in 1924 he left due to health reasons, in his place came just here Inspector Leon Wróblewski, who did this service for just two years. A great reformer of the police of the Silesian province, a man very open to all innovations and so on. As far as the police service was concerned, he looked up to, let’s say, the French, British and German police, all the these innovations he downloaded and so on. He was called Little Bonaparte by his subordinates. Why Little Bonaparte? It was not at all related to his height, as he was said to be 1.78 cm in height – he was considered a tall man for the time – and the point was the point was that here he was very strict in adhering to the internal regulations of the Silesian Provincial Police, and for the smallest violations of official discipline he punished, as they say, from the top down, there were no sentiments. In 1926 there is a coup by Polish Marshal Jozef Pilsudski, and since Inspector Leon Wróblewski did not support the coup so he was dismissed from his post. In his place came the only local let’s say police officer who was here, born in Kuźnia Raciborska, and is now the patron of the Provincial Police Headquarters in Katowice, Inspector Dr. Adam Kocur. As you can see, he was also just two years because the fact that he served in the police of the Silesian province, he was an inspection officer of the main police headquarters of the Silesian province, I’ll tell you did not suit him this service, he was more attracted to the local government service. In 2008 he won the municipal elections in Katowice listen, he thanked for his service, became Mayor of the City, also listen, the police is not the end of the world, you can also work in other professions. In addition, I will tell you such an interesting fact: he was a Silesian insurgent, a veteran of the Third Silesian Uprising, an officer in the Prussian army and was an officer in the Polish army, which is so interesting – then in the Polish armed forces in the West he fought. After the end of World War II, he was an employee of the UNRa, it was such an international organization, the command of which, let’s say, was in the United States, it was about economic support of Europe after the end of World War II, and he remained in exile in Germany, there he graduated from the seminary, took his vows as a priest and became a pharisee, that is, a priest, and did priestly service until his death. He died in the mid-1960s due to cancer so a very interesting figure, you could say „orchestral man”: he knew everything, starting with warfare with a rifle in hand, ending with priestly ministry. And the last commander-in-chief who was the longest was Inspector Leon Wroblewski – a great theoretician, his work from 1930 is still quoted probably in many police schools not only in Poland but all over the world, let’s say with his thoughts of criminal tactics he was ahead of the era. The peasant in general had a vision to fight crime crime prevention, all those activities related to the protection of citizens, the designation of, let’s say, places so-called „crime-prone” and so on, but when it comes to terms of directing the unit or formation of the Silesian Provincial Police, he was the worst of those four chief commanders who held these positions in the interwar period. The Silesian Provincial Police was juridically subordinate to the Chief Commander of the Silesian Provincial Police, then to the Governor, the Silesian Parliament and only to the Minister of the Interior and the Prime Minister, while the State Police, of course, had its Chief Commander in Warsaw and was paid from the budget of the Ministry of the Interior, and the Silesian Provincial Police was paid from the Silesian treasury. These policemen were so in the interwar period in Silesia from 2,500 to 3,200, 3,000 people, from the very beginning, ladies were admitted to police service on an equal footing with men. The police of the Silesian province, first of all, had its own legal sanctioning, its own selection for service, its own education and, of course the fact that it had its own finances and also benefited from this, because here there were higher salaries like the in the National Police, better pension conversion rates as colleagues in the National Police, also a policeman of the Silesian Voivodeship acquired these first such pension rights after 12 years of service, and in the National Police only after 15, and of course here in Silesia there were all these benefits and so on related to seniority and so on and here such an interesting fact: not many people know about it, service in the Polish Military Organization was not counted as seniority for state service, and in the same way service in the Polish plebiscite commissariat as well as service in the Upper Silesian Police was not counted either, because it had no legal sanction and these were not state institutions, while, for example, service in the German army or in the partition army during World War I or before, or service in other police formations was counted. Sad isn’t it? Well, but such is the mundane of life. As for about education, they had a very broad base developed from 1922 to 1931, for 9 years they learned lessons, thought, did experiments. The police schools were in Świętochłowice, Katowice, Królewska Huta – that is, where you now go to school that is in Chorzow and, of course, in Bielsko. Definitely the end of all these, let’s say, innovations in education fell in 1931 – a manly decision was made, that there remains only one school, which will be in Katowice at the main command, and the school companies would be part of the reserve command. The idea was to be fully mobile – these policemen were in barracks, they could go into action at any time in a so-called crisis situation, because the reserve command that functioned in Katowice were professional policemen, they served 8 hours and went home, but no one had cell phones then, telephones were limited, so the mobility of these police units was also quite different from, say, today’s – the officer on duty there could not just notify, but had to call the police stations in the area, or stations where these people lived, there the policeman got on his bike, rode to notify him before he arrived, and so on. This also made things quite interesting. When the school companies became part of the reserve command it changed because they were in barracks all the time, because here all the time basic training was carried out, that is, courses for constables, courses for foremen, courses for commanders of posts, courses for, say, forensic technicians and so on. Such an interesting fact is also worth returning to: On August 2, 1922, at the school benches in Swietochlowice sat police officers and began to get knowledge into their heads, but what happened? Listen, the school operated without legal sanction, only on August 11 someone realized that there was no corresponding order establishing this school in Swietochlowice so an order was quickly created and only the order became effective on August 11, and the school was already functioning normally from August 2, such a minor oversight. This is a fervor of events, actually creating everything from scratch. Also, as far as our province was concerned, it was a borderland province – in the south we had a with the Czechoslovak Republic, in the north with the Weimar Republic, then with the Third Reich German border. Cooperation between the formations was good until practically 1937-1938, exchanging information about criminals, joint operations. Then police officers from the Czech Republic or Germany, ours would come here, go there and there was this kind of professional exchange. Here, first of all, there was very powerful money, a very rich province and what would this cause? It caused that criminals from Poland from Germany, the Czech Republic and so on, the locals operated here, in addition to that very later let’s say the market or rather let’s say escort agencies, various miracles of the invisible happened here – because there was such serious money here, that is, all sorts of company managements, mines and so on, steel mills where this money was, so when it came to fighting crime these individual criminals and organized armed criminal groups were very heavy. Listen, in 17 years, 23 police officers died – that’s a lot, and more than 600 were wounded and injured as a result of duty so this is really a striking figure. The first policeman who died was in Königsberg, it was already September 1922, they hadn’t even started well on duty, and already a peasant was shot during an intervention on Liberty Street. As for, let’s say, armament, equipment and so on: most things came from the Austrians and the Germans. In 1928, the so-called manly decision was made – the then chief police commander of the Silesian Province, Inspector Dr. Adam Kocur, decided to rearm the Silesian police corps with Polish armaments, that is, they got very serious money from Warsaw, the purchase of long armaments was made, that is, machine guns, handguns and so on. This was on the equipment of the reserve command, ordinary policemen carried revolvers, pistols, sabers. These weapons after the partitioners were withdrawn, and in their place came rifles produced at the state armament plant in Radom, also there was the so-called standardization. As for ordinary policemen, then in the course of time, for example, from urban areas in policemen, the carrying of sabers, bayonet at the waist was withdrawn, rubber baton was introduced, each policeman had handcuffs and a flashlight and whistle – just like a modern policeman, they were distinguished only 

the fact that those in the interwar period performed on foot – yes, today’s district officer – possibly on a bicycle which was a success, because in the interwar period, too, the main headquarters bought more than 400 bicycles for Silesian policemen and they were able to use this. These bicycles were also from the state armament plant. Listen, a bicycle before the war cost in the range of 80-120 zlotys. The police of the Silesian Province in the state armaments factory paid 350-400 zlotys for a bicycle so called especially for a policeman. There is a breakthrough, a good roll. What is such a big curiosity: in the interwar period, also there was a police sports club in Katowice, starting in 1924. Listen, powerful celebrities grew up here as far as sabre players and boxers in particular are concerned. Here you just happen to have football. Football was the so-called pay league, that is, friendly matches: with Hungary, with Germany, with the Czech Republic, with other Silesian teams or police teams coming from the country, and sabers and boxers were already, let’s say, the national European and world level, because it participated in the Olympic Games in Berlin in 1936 and, let’s say, in competitions already international, so it was very strong such, let’s say, a pillar of this police sports club. Everyone always looks to football, and here we had such stars precisely when it came to these sabers – as I told you – and, of course, our brave boxers. Here were two such basic pillars that were really making a strong impression. The year 1939, take a look at this photo – Officers from the border post in Lagiewniki. Now this is a district of Bytom, before the war was an independent, between Chorzow and Bytom, border place. Officers – photo taken on August 31, in a couple of hours „freikor” troops hit the mines, not just the mines, but the Sigismund Ironworks, and practically you can say the Second World War actually began. What is interesting? These policemen are armed in service uniform number 36, look at their heads. On their heads they have steel helmets, pattern 31, but of the Border Guard, they have an eagle, and under this eagle there is such an inscription placed, let’s say: „border guard.” In the police of the Silesian province, bullet-proof armor, steel helmets, heavy machine guns, grenades, such equipment as armored cars, motorcycles or, let’s say, some other things there, such, let’s say, „top-shelf” – when it comes to shooting armament – only reserve units had: We in Katowice, Krolewska Huta or other commands. In ordinary commissariats listen it was a success – it was a machine gun rifle. From the Silesian District Inspectorate of the Border Guard these helmets were just rented, you can see it here by the way in the photo as these policemen pose. It’s a miracle that this photo survived and you can see these faces. Returning to this in „freikor”, here practically the war on the industrial area began August 23 with massive attacks by „freikor” troops. What was this conditioned by? Perhaps by the fact that the outbreak of war was planned on a completely different date, but unfortunately it got this was postponed for various reasons to September 1. Troops of „freikor” from this August 23 until the 31st regularly crossed the border line, attacked industrial plants, attacked border posts, customs posts, towns, there was a big problem. The first ones to fight them were the Silesian Provincial Police, border guards, insurgent self-defense volunteers, and from September 1 the army joined in, and this was determined by the fact that unfortunately the army could not get involved for political reasons in, let’s say, fighting these „freikor” troops that crossed the border here and, as I told you, attacked those places I mentioned here. Here you have this map of this region, let’s say strictly industrial actually this black Upper Silesia, and in blue the places of skirmishes, in red the main battles, also they really had a break. On September 1, listen, there were such massive battles where the Police of the Silesian Province took part together with the army, insurgent self-defense, border guards, it was Huta Zygmunt, Chorzow power plant, then Michal mine, Andalusia mine, also all these battles were won. So what about how on September 2 there was a decision to evacuate to the east the police corps of the Silesian Province. Not only the corps, but all the armed formations here from the industrial area, because they were in danger of being encircled – because the Germans struck from the south, they overcame resistance there in the area of Rybnik, then Zory and were moving in the direction of the Vistula River, after that to Oświęcim, then on to Krakow. The second very powerful strike here went in the direction of, say, from Tarnowskie Góry up in the northern direction towards Częstochowa and so on. In order to avoid encirclement it was necessary to retreat, this retreat took place in the evening of September 2, 1939. Here you have just such a propaganda photo, posed, in the Rybnik district, taken as Wehrmacht troops enter the then Silesian province. Clashes between policemen and regular Wehrmacht units took place on the outskirts of Rybnik, Lubliniec and Tarnowskie Góry. Here I can give you an interesting fact, that where an armored regiment attacked, probably 15 or 5, by the way, it is not important, but such a policeman just from the command in Rybnik took prisoner the crew of this German tank. This tank was damaged, they were trying to repair the tracks, this peasant got somewhere, took them prisoner, even though he himself was wounded, but so what, by 12 Rybnik was already in the hands of the Germans so for too long in this captivity these armored men were not. This policeman, later fate took him to the east, he ended up in a special NKVD camp and now rests in the Polish war cemetery in Mednoye, he is a victim of the Katyn crime, aspirant Owczarz was so named. This retreat that I told you about, heading eastward two concentration points that were designated. One point was in Ternopil at the Provincial Headquarters for the Silesian Province Police, the other was in Mosty Wielkie, at the State Police school, but unfortunately, on September 17, 1939, the Soviet comrades struck along the entire border. Fighting began, first of all, the eastern border was defended by units of the Border Guard Corps of the Border Protection Corps, the State Police, those skeleton units that were formed to fight the Germans, the Polish Army and, of course, the police officers of the Silesian Province who were there in the east found themselves. After the end of all these actions, which ended in defeat for us, as early as September 19, a „Board for prisoners of war and internees” was created at the main NKVD board in Moscow, and they were in charge of special camps, these camps were subordinate to them. The largest camp was the camp in Ostashkov on Stolbnyy Island on Lake Seliger. You can imagine Lake Seliger, it’s such a rather large lake and it’s a region between Saint Petersburg and Moscow, so more or less in the middle. This lake is so plus or minus more than 60 km long and more than 30 km wide, there are more than 100 islands, and precisely one of these islands is this Male Monastery, Nilovo Hermitage, and there was this NKVD camp specially organized for Polish prisoners of war. At its peak there were more than 8,000 inmates there, primarily officers of the state police, police of the Silesian province, prison guards, border guards, Border Protection Corps soldiers, of course, to this Military Police, intelligence, counterintelligence. Listen to who they did not put there, the catalog of those detainees who were held there in that camp is immeasurable. All the time there was such work going on over these people, let’s say, in order to get them to cooperate with the Soviet power or the new power that would be here, let’s say, after the war in Poland, and so on. Pragmatics, let’s say, or NKVD analysts were ahead of, let’s say, these realities by some years ahead and so on, but unfortunately the reports that went to Lupianka from these special camps were very unsatisfactory and there was no what the, let’s say, NKVD leadership of the time would have wanted to achieve there. They were well aware that if these people were released from the prisoner of war camps, the people these people would automatically begin to form underground organizations, armed units would be their middle and senior commanders, so on March 5 a special memo was addressed to the leadership of the All-Union Communist Party of the Bolsheviks headed by Joseph Stalin, then leader of the Soviet Union, about the physical extermination of Polish prisoners of war who were incarcerated in special camps, prisons in western Ukraine and Belarus as well as elsewhere. Today, this is what is referred to as the Katyn Massacre – even though these people never dreamed in their lives and so on, they didn’t even have a clue where their colleagues were incarcerated. As for the special camp in Ostashkov, these executions were carried out about the NKVD regional board in Kalinin, today this city is called Tver, it is probably more than a million inhabitants, and they were transported in groups of 200-250 people, loaded into cells, in the evening they were taken out of these cells, personal data was checked, valuables were taken away and brought to the cells – here you have the exit to this death cell, there the execution was carried out. The average age of the murdered of these policemen prisoners of let’s say the special camp in Ostashkov is about 40 years, and the group that traveled to carry out these executions is their average age is estimated, because they were professional NKVD functionaries, at 23-25 years old, minimum secondary education, such were the requirements. This detachment that carried out the executions was camouflaged as an administrative and economic detachment, which was in charge of just carrying out these executions. The executions lasted from April 4 to May 19, although some historians push this date to May 22. Once only every Sunday they rested and once they had a day off which was May 1. All these days were gruesome, but the local NKVD unit was not involved, only they – those from Moscow separately were accommodated, they had practically no any contact with them at all. There was a special group which was in charge of removing the bodies to the forest complex „Mednoye”, and there was also a special NKVD engineering and sapper group, which prepared the death pits where these bodies of murdered policemen, soldiers and so on were thrown in. Into these pits were buried, masked, because these were areas of NKVD jurisdiction, no one could walk there and so on, so it was an ideal place for masking precisely these death pits. Going back to when this local unit had to support them – it was the night of April 7-8, 495 people were killed then, can you imagine how many that is? That’s 5 companies of the army, and they weren’t able to physically kill these people alone, because it was two groups of 20 people each, 2 platoons, a total of about 44 people there together including the commanders. Most likely, at that time the local NKVD-ziści, who already had a lot of experience from years of murdering earlier, because before the outbreak of war this unit had a lot of people on their conscience murdered as far as Russians, Ukrainians, Poles who lived in the then Soviet Union, that is, this region of Tverskoye. and then they also with high probability collaborated with them in the murder of these people, and from then on these groups were reduced by, say, 150, 200, 250 people, so that they were able to carry out these executions from dusk to dawn through this shot, today referred to in criminal nomenclature as the so-called „Katyn” shot, that is, in the occiput. The matter was hushed up, because later General Anders still tried when the army left the Soviet Union to look for those people who were in special camps, the then prime minister of the government General Sikorski, the same thing, Stalin then answered him at a meeting in December 1941, that they certainly fled to Manchuria as the Germans hit Russia – so in this situation it was an an opportunity that either this would not pan out or there would be someone to blame, but Stalin came up with something so occurred to him that during the confusion they all fled from these special camps to Manchuria. The Germans had a completely different goal and say tasks in propagating it. Immediately began a very large action of such propaganda when it came to exposing the Katyn crime. Why Katyn – that’s when the Katyn forest was exposed. There were special appeals organized in labor camps, concentration camps, prisoner of war camps and so on, but the enormity of the German crime, which must not be forgotten, which the Germans were committing all the time in occupied Europe, was so enormous that people did not want to believe it, that it was another mystification of Dr. Goebbels, that is, the Minister of Propaganda and Public Enlightenment of the Third German Reich and so on. Besides, the very fate of these people was not what the Germans cared about at all, and it was about about breaking up the Allied bloc, but unfortunately this failed. The Germans set up an international commission, which determined that these people were murdered in the spring of 1940 and so on, but when the front moved west a special Russian commission went in there and did its research and, of course, proved that these people were murdered as much as possible, but in the autumn and winter of 1941 and it was supposed to have been done by some Werhmacht communications unit. The case rested with the International War Tribunal, the commander of this unit survived the war, stood before the Tribunal, but was acquitted. The International War Tribunal in Nuremberg declared it a German crime, not proven, also they did not give any credence to it at all. In addition, the Soviet Union, a great ally and so on: where are we there? The number seemingly has little credibility, besides, our soldiers were also brought there, those of the First Kosciuszko Division, and there was a field mass celebrated there, and so on. And there was just this narrative that the Germans were responsible for this crime. How did these people deeply believe this? Because they saw the crime scene, they were not, let’s say, experts, they were not in a position to evaluate it and so on, and they knew what kind of, let’s say, war crimes and genocide German soldiers or policemen were committing on the territory of Poland and all of occupied Europe. The turnaround is only so radical, the first such symptom is, let’s say, the end of the 70s, the beginning of the 80s, the creation of the Solidarity trade union and listen to this whole freedom movement created precisely on the wave of this trade union Solidarity – families also begin to demand about their relatives, what happened to them, this issue to be clarified, but for this we had to wait for only a short time. 10 years, when the last leader of the Soviet Union handed over the relevant documents to the then President of Poland, General Jaruzelski, and then, on April 13, 1990, the Russians publicly stated on the Radio that the NKVD officers were responsible for the crime, its executors, and responsible for issuing this order were the then leaders of the Soviet Union, who then led the Soviet Union, it was only once. After this whole political system change, one could, let’s say, expect that something would radically change, that they would apologize and so on, unfortunately, nothing has changed. What did change is that thanks to this cooperation, in the spring of 1991 the first exhumation, research work was done there in Mednoye – the first pit was exhumed, it was the so-called „Silesian” pit, because there the majority were police officers of the Silesian Province. These works lasted until 1996, then in the 2000th the war cemetery in Mednoye was opened and consecrated thanks precisely to the efforts of our Association. Here you have a policeman who was in Mednoye. By the way this is my uncle, he married my aunt and became my uncle. He served in the interwar period in the municipal police station in Chorzow, served in the investigation division, during the Silesian uprisings he was an insurgent, took part in the Third Silesian Uprisings, was an officer of the Polish plebiscite commissariat, then an officer of the Upper Silesian Police. Now he is a victim of the Katyn massacre, he rests in this very cemetery, there are 1231 Silesian police officers out of 6311 of those prisoners of war who are buried there. Every year pilgrimages were held there, the main co-organizer of which was our Association, which I represent, and field masses were held there, the commemoration of this and so on. The second such cemetery where Silesian policemen lie, which was unveiled in 2012, is Bykovnia near Kiev. I suspect that now this cemetery may have been damaged or even destroyed as a result of warfare, and it is estimated that more than 700 officers lie there in this cemetery – 200 of them, about 200 would be Silesian policemen. Miednoye is 1,231 Silesian police officers, of which 800 are veterans of the Silesian uprisings, and here it should also be estimated that, say, about 50 of them are veterans of the Silesian uprisings. Coming back to this these are such very special necropolises, because officers and state police and police of the Silesian province are laid to rest there. As for the graves, let’s say, the grave of a Polish policeman and here is a place of National Remembrance, a real grave on the grounds of the Provincial Police Headquarters, the only such grave in the world where an unknown policeman rests. What is known about him? The officer was 25 to 28 years old. He was shot at twice, because the first shot fired by the enkavudzists right there in Tver was not a fatal shot, the execution was repeated, the second was already effective and he was buried. At the time of the exhumation it was skeleton number 15/1, that is, the first death hole,15 skeleton excavated, he was wearing a uniform jacket, pants, shoes, he had no items identifying him, only what, he had on his left or right muzzle the rank of senior constable and the Silesian eagle. This is what, among other things, distinguishes Silesian police officers from the state police, because on their epaulettes these state police officers wore the district number of the state police, and the police of the Silesian province wore the Eagle of the Silesian Piasts, but now this remains in the realm of, let’s say, conjecture and so on, because whether it was actually a Silesian policeman, whether someone put this jacket on him after his death or someone gave it to him in the camp because he had nothing to wear, listen on this subject can now be spun very, as they say, great divagations and wonder and so this enigma will never be guessed by anyone again. Every year, in front of the grave of a Polish policeman, ceremonies are held in April to commemorate policemen as victims of the Katyn massacre, in September the participation of policemen in World War II, and now on June 9, here in the market square, ceremonies begin at 10:00 a.m. related to the centennial of the establishment of the police of the Silesian province, the return of part of Upper Silesia to Poland. What I told you at the beginning, it will be the opening of the exhibition, just the centennial of the police of the Silesian province, the promotion of the stamp of the Polish Post, the circulating as and „fdc” envelope, and speeches by invited guests are scheduled, you are welcome guests – if you have the strength, desire, come – then there is a mass in the Cathedral for the intention of police officers, and then a solemn police assembly at the grave of the Polish Policeman, just on the grounds of the Provincial Police Headquarters in Katowice. Our Association: 32 years; 2,500 members, we have members in Poland 13 branches, and other members are from Western Europe, Argentina, the United States, Canada, Australia, New Zealand, even in the Czech Republic are, yes, there is no one in the east. Coming back to this, as I said, 32 years of this social work in commemorating, let’s say, this history, martyrdom about the officers of one and the other police. First of all, our Association brings together relatives of pre-war police officers and state police of the Silesian province, but also all volunteers who, let’s say, like to share these goals and statutory tasks that we are there to carry out. I thank you very much for your attention, I will be happy to answer any questions that arise in your mind, what you want to know about our Silesian police of the interwar period or those formations preceding.

B: Do you, as an Association, have any statistics on how the Silesian police worked 

this Silesian police in comparison with the Polish one?

SRP: Here in this regard, unfortunately, we do not have something like this, we have censuses of police officers of the Silesian province, because there has been such work carried out in terms of so-called sociological research of this professional group, but when it comes to strictly activities related to, let’s say, explaining cases, arresting perpetrators, equating these so-called police statistics to the national police and so on, no one has so far undertaken such research, at least at the level of our association.

B: I have a question, during the war just a lot of documents were destroyed very much concerning the Silesian Police, did some cool quantities survive, something interesting maybe was destroyed for sure that we know about?

SRP: Listen, in the 30s, I mean at the end of August 1939, the archive of the Silesian Provincial Police was taken to Lviv to the Provincial Police Headquarters and deposited there, but before it was deposited the commander of the convoy was a senior foreman, his name was Kocur, coincidence of names with the Commander-in-Chief, he made the decision to burn – by the way he had such an authorization to burn the most important documents of the officer corps as well as operational work and so on – these documents were burned, the rest remained in the provincial headquarters. When the Soviets came in they did their search, what had to be taken away they took and transported to Lubianka, until now we do not know what is in their, let’s say, archival resources, and in 1941 in July when the Germans entered Lviv after the attack on the Soviet Union, listen to what they did: they went to the State Archives 

and dug through it very thoroughly, did a search, all the documents related to the related to the Silesian province were packed in boxes, brought here to Katowice and deposited at the State Archives. The work on this only began – such real work – let’s say in the 70’s and 80’s, it was led by Professor Bugajczyk, and this entire group that survived after all the turmoil, listen to the people’s power, of World War II is now at the disposal of every citizen, because everyone can go to the State Archive in Katowice and make use of it, but also the documents after the Police of the Silesian Voivodeship are in the Archives of New Records in Warsaw at the Central Military Archives in Warsaw, but these documents are also diluted. The main archival pillar rests here in Katowice on Jozefowska Street, by the way I have to tell you, I also participated in this work on this professional group of police of the Silesian province, in the sociological ones as an author. My uncle’s file survived, I looked through it and was greatly surprised, many things I didn’t know about I learned, some of them slightly stressed me out. I will say this, every policeman had his pluses as well as minuses, but this file survived and thanks to this you can now see, trace his period of service in the police of the Silesian province, his punishments, honors and so on. Not only was he, let’s say, a person who was rewarded non-stop, but the chief commander of the Silesian Province Police punished him with a 7-day jail sentence for mistreating thieves. Apparently, they were detained, he touched them with his baton and it ended up that he got 7 days in jail for it, because they complained.

B: I am the one who has such a question about your personality, how did you get into this Institute of National Remembrance in the first place, and were you once a police officer?

SRP: I had such a short episode with the police, I was 18 years old, but as a result of the service and suffered, let’s say, an accident in the service while performing official duties, I was dismissed as an invalid. As far as the Institute of National Remembrance is concerned, for many years our Association has been cooperating with the Institute, the Katowice branch, in the realization of many educational programs, exhibitions or, let’s say, workshops for primarily schoolchildren, history teachers and, let’s say, other such projects aimed at promoting this history and knowledge about, among other things, the Police of the Silesian Voivodeship or the actions or, let’s say, people who later became police officers, and earlier were insurgents or officers of the Polish plebiscite commissariat.

B: How long have you been working with the Association of Police Families?

SRP: Yes, it already started as soon as the Association was established, that is, in 1990 to be exact. Even then, as a professional police officer, I was already cooperating 

with the then-created Police Family Association, which later changed its name 

to the All-Polish Police Family Association 1939, then listen, it will already be, let’s say, this volunteer work as a police officer, and then as a member of this Association can be said more than 30 years.

B: Why such historical interests in a police officer?

SRP: First of all, the fact that I was a policeman myself, and two: I was always fascinated 

at family gatherings how my aunt, the widow of just aspirant Janu Lampka told various, let’s say, their life situations and so on from the period of his service in the police or there from the period of the Silesian uprisings, I was always very fascinated by this man, it made a strong 

made a strong impression on me, and besides, I was always very fond of history, whether in elementary school 

– competing in historical knowledge competitions or historical Olympiads or in high school.

B: Are you able to list exactly what models of weapons the Silesian police had 

in the interwar period?

SRP: The catalog is very wide, but the most popular were German-made „parabellum” pistols, which they still had in their equipment after the Partitions or the 

after the Silesian Uprisings, „mauser” rifles, „manicher” rifles, revolvers manufactured at the State Armament Plant or let’s say other pistols or even colts or American „thomson” submachine guns, which were purchased by the Silesian governor for the police directly in the United States, came here and made a real furore. Listen to the drum magazine: firepower such beyond comprehension, something unthinkable, that is, in short: when it comes to this shooting armament stood at a at a high level. In addition, the mandatory police of the province or starting from the units, that is, stations and so on, once a week they had compulsory shooting training, and as for the schools, they had a great emphasis on physical fitness and, of course, shooting, in addition to other subjects that are necessary in the implementation of, let’s say, service as a policeman every day on the street in the protection of citizens and property.

B: It is known that the present police force will certainly be very different from the interwar one, but what would be the traditions or perhaps customs of some kind related to education or the service itself that would somehow overlap?

SRP: First of all, looking at what you asked here now – the cultivation of memory, the co-organization of these memorial ceremonies for their colleagues, then does it differ? It differs in regulations already, because technology has advanced, crimes have also changed and so on, it differs in uniforms, but what is basic and is inseparable and will be as they say for all time – whether this police of the interwar period, the police of the Silesian province or today’s contemporary police officers or the next ones who will appear in another 100 years when we will no longer be here. Listen, the basic tasks: protection of property and the citizen, fighting crime, responding to public order offenses and administrative offenses – these tasks are invariable, this is like a mantra that is carried out both then and today by police officers. This platform is the common one, starting from this 1922, even though that’s when the police didn’t start, it started much earlier, but strictly Polish police formation, state formation here it was the Police of the Silesian Voivodeship that was the state formation so here is this continuation until now. I think there is something to boast about, and besides, there is something to exhibit. If we have such beautiful traditions and let’s say we have something to draw from the interwar period models – honor, homeland, protection of citizens, fighting crime, dedication to duty. Listen, these things are invariable, by the way, as you yourself read and hear in the media or on the Internet, get the information, the so-called police successes are reported on a regular basis in fighting crime, apprehending various, let’s say, citizens who have blatantly violated the Criminal Code in one way or another.

B: I wanted to ask where exactly was the headquarters of the Silesian Police Department 

in Katowice?

SRP: I’ll answer the question right away – the main Police Headquarters of the Silesian Province, the city and district police and the second police station of the Silesian Province were located a few meters from here, this is obviously figurative, at Kilinskiego Street, in a building that was put into use in 1916. It was built by the Germans for their state police, later it was taken over by the Upper Silesia Police, and the last formation that was stationed there

until the outbreak of war was the Silesian Provincial Police, although the quartermaster’s office and the school’s headquarters were located in the building that is now the electorate of the Medical University on Poniatowskiego Street and there at the back, this square such: Poniatowski, Bartosz Glowacki and Kilinski, was precisely the school or the Silesian Provincial Police Reserve Headquarters, and these police stations were scattered throughout the city. As far as Chorzow is concerned, listen in Batory there in the city hall there was the Municipal Police Station of the Silesian Voivodeship and commissariats in particular streets. Some are hard to identify in which places because address books say Królewska Huta Komisariat II Police Station of the Silesian Province, end of story, period. There’s nothing, there’s a phone number, there’s no street listed at all, that’s how it should be by the office and so on – that is, when it came to the post office, they had their own, let’s say, box. There, at the Post Office, the letter carrier would then take it all, sit on his bike and ride to his area where, say, the police unit was located. This is the shortcoming that simply also up to now some say police units could not be identified in which location. Some places remain, and the buildings themselves have been demolished as a result of, let’s say, architectural changes in one, another or a third city.

B: Could the German minority in the interwar period also have served in the Silesian Police?
SRP: Yes, one had to be a Polish citizen, have no criminal record, age first from 23, then this was changed to 21 in 1933. Polish citizens of Jewish nationality could join in the same way, only in relation to them was what? They could not serve in the uniformed service division, that is, in the prevention service, only in the service division of either investigative or logistic service, also it was in a sense some kind of discrimination, but they had the same rights and duties as any citizen, and anyone could become a police officer: they came, applied, went through the appropriate verification, and were either accepted or not accepted.

B: I have a question about female police officers, after all, for a long time it was a typically male profession, working in the police force. Now it’s as if the sight of a woman is nothing strange, but how exactly did it develop?
SRP: Listen, women already appear in 1922, they are admitted under the same rules, preference is given primarily to maids and widows. As for, let’s say, their careers in the interwar period, it was possible to establish that in the police of the Silesian province there were 15 of these ladies, but unfortunately they never left the corps of privates, nor did they ever occupy positions of leadership, here male chauvinism was probably truth spreading, 

because in the state police there one lady became an officer and, let’s say, occupied some managerial positions, but in the police of the Silesian province these ladies were earlier, but 

here it was: neither a managerial position nor, let’s say, a career in, say, the officer corps, they remained in the private corps.

B: We have already heard that a lot of such various gadgets and toys were inherited from the Germans and Austrians: the type of buildings, pattern and weapons. The question of uniforms puzzles me – were these also some stitched or did we get brand new ones, and what exactly was it like with the uniforms of this Silesian Police?

SRP: As for uniforms, there was practically a slight chaos until 1923, until the governor didn’t introduce regulations to unify, let’s say, the uniforms of the Silesian Province Police, because the local policemen who came over from the Upper Silesian Police of the Domestic Gendarmerie and so on, were on duty in their old uniforms, which they had from the previous formations, and those who came in 1922 – as I told you, here Commissioner Mierzwa with those policemen – they already had uniforms such as the Silesian Provincial Police should wear, modeled on the State Police, and also immediately listen on the collars appears „Silesian Eagle”, which just in the case of the State Police there was the district number, and here there was a marking that this policeman is in the Silesian Provincial Police, such a distinctive eagle, „Silesian Eagle”, screwed on, it is such a golden one with this shield, that is, „Silesian Piasts Eagle”. Only since 1923 began this situation was normalized, the uniforms were withdrawn as far as caps, jackets, uniform coats were concerned, a policeman of the Silesian province, regardless of whether an officer or private, received part of the items in kind, i.e. factory sewn, and part was given the so-called „cash equivalent”, there were designated tailor shops with which the Provincial Office in Katowice had signed contracts, these were in Katowice, Królewska Huta or other cities there. This peasant or that lady had this money, the tailor took the exact measure and so on and sewed them two sets of uniforms – that’s why they look so, let’s say, exemplary in these uniforms, because caps, boots, main belts, coalition jackets or there, let’s say, some other uniform equipment they received, so to speak, in kind, sports tracksuits and sports shirts, sneakers or some other things, this was so-called nature. These things, which were to be worn outdoors on a daily basis, unfortunately had to be sewn, but these sewing costs were covered from the treasury of the Silesian province, so let’s say from the money they received they paid right there in those designated tailor shops with which contracts were signed.

B: Here it was also said that there was such research on files, such quite sociological research on this police force, and I would like to ask if there is a type, who was such an average Silesian policeman, what education did he have, what qualities did he have and who was kind of preferred in the formation?

SRP: Returning, let’s say, to this sociological type, he was a man of age who was accepting service, about 25 years old, who had, let’s say – those from that first wave of 1922 were those who had cards behind them as fighters for independence, that is, Silesian insurgents, but not only, Greater Poland insurgents, there were also some here, there were legionaries – he was a fighter for independence, he had a record of service in the armies of the partitioning powers, because there was no Polish Army, and unfortunately no one exempted them from this duty, so they served, depending on where they lived, either in the Austro-Hungarian army or in the German army. As for education, most often the largest group were those with a common school education, that is, elementary school, a smaller group is those with education when it comes to so-called vocational schools, high schools, and in general, let’s say the so-called „raisins on the cake” are those with higher education and there were such, but so I say that these people were very few. The ladies were immediately required to have a high school education, that a policewoman accepted for duty had to have a high school education, a high school diploma passed, and it was enough for a man to have an elementary education, the right age, appearance, no criminal record, his moral side was beyond reproach, and then undergo these medical examinations and so on, and besides that he knew how to speak and write the Polish language as well as how to count. There was also a problem here, this was also supplemented in police schools precisely because most of the policemen in the Silesian province went to German schools, because there were no Polish ones, if they knew how to count write and so on, as can be seen in these handwritten reports, they simply wrote in Polish as they knew how – that’s one thing, and two – they inserted German letters or even used German words, let’s say if they couldn’t find the Polish equivalent. This was tried to eliminate, so that these people were fluent in Polish in writing, speech as well as, say, in counting. Such a curiosity that the commands during the Silesian Uprisings in the actions of the subdivisions were given in German, because they did not know the Polish equivalents of how to say it in Polish, and that they had experience of German service from the First World War or before, so they just used what they were comfortable with, so the fact that the insurgent unit was attacking, you could hear the German whispering was nothing strange, it’s a curiosity. I’m talking about the autochthons, let’s say the commanders of those who were from the Upper Silesia area and commanded the shelves and so on, the battalions there, because it was different with the so-called volunteers who came, let’s say, from Poland here to participate in the Third Silesian Uprising, that’s a completely different story.

B: You said earlier that in the Silesian Provincial Police 20-some policemen died while on duty and 600-some were injured. I have a question – are there comparative statistics with the Polish Police?

SRP: Personally, I have not dealt with it, but there are colleagues who deal with the National Police and history, tradition and so on and the number of fallen police officers relatively, 

because there were more than 34,000 of them is completely different, it is much larger, and besides, this is the region of the whole of Poland and here you have only a slice of one province. You can compare that, that they had a tough slice of bread here in Silesia when it comes to security itself on duty, 

That here the criminals simply had no scruples and the policemen had no scruples either. As you noticed there in Wapienica during an action against some armed criminal they also finally shot him, one less bully.

B: I would still like to ask who appointed the chief of this police force?
SRP: The chief police chief of the Silesian Province was appointed by the governor of the province and this was approved by the Silesian Provincial Parliament, which we had here in Katowice and functioned very well. The last chief police chief of the Silesian Province with the then governor, Dr. Grażyński, did everything to have the formation absorbed into the National Police. Their efforts unfortunately came to naught because here was a very strong Silesian lobby in the Sejm of the Republic in Warsaw. The second: there was this law, the organic statute on the Silesian province, in force all the time. The third thing: the resistance of the Silesian Sejm itself to what these two gentlemen wanted to do, that is, the chief police chief of the Silesian Voivodeship, Inspector Jozef Zoltaszek, and the Silesian Governor Dr. Michal Grażyński. These were strictly pressures from Warsaw directed to, let’s say this autonomy to be limited to the smallest possible field, although it was all supposed to, this autonomy was probably supposed to end in 1941-1942, but the outbreak of war caused the the fact that when the Germans came here, it was incorporated into the Third German Reich on the general principles of the state. There was no autonomy, and even while the war was still going on – because it was already May 6, 45 – the National National Council abolished the organic statute and the law on the autonomous Silesian province. Automatically, the Silesian Voivodeship Police as well as this autonomy went down in history and it practically ended.

B: I have a question, apart from your interests actually being part of your historical interests, you are also a collector of badges of all kinds of military, police and civilian badges. Could you tell us about this passion of yours?

SRP: Ladies and Gentlemen, it was more due to the fact that together with other co-authors we wrote a couple of publications related to faleristics, such as the Silesian Uprisings or the Police of the Silesian Voivodeship. What’s left, family heirlooms in the so-called drawer left by grandparents or an uncle, is one such element, and the other, is what I had the opportunity to see in the museum resources here, in terms of the Museum of the History of Katowice or our Association, or the families of former police officers who made these things available to us for the the second element is what I had a chance to see in the museum resources here, as far as the Museum of Katowice History or our Association or the families of former police officers, who made these things available to us for these publications, then you could see them with your own eyes, touch them in 3D and, let’s say, see what the original looked like, and not the contemporary copy, which the market is practically flooded with. Listen, you don’t know what’s an original anymore, what’s a copy because this market is getting more and more perfect and it’s getting more and more difficult to distinguish just the things that were made in the so-called era from the modern reject.

B: Thank you very much for the meeting

SRP: Thank you very much, and I am pleased to have been able to meet you and share with you this historical knowledge about the police structures of the Silesian Voivodship of the Second Republic. Thank you.