Expectations vs Reality. Jak to jest organizować?
O nadziejach i wyobrażeniach jakie wiążą się z organizowaniem wydarzeń, a rzeczywistością opowiadają Nadia i Kinga.
Transkrypcja podcastu zrealizowanego w ramach projektu:
Misja Partycypacja: młodzi podcasterzy obywatelscy
Odcinek 27.
Prowadzący: Nadia Luboń (N), Kinga Franke (K)
Nadia Luboń i Kinga Franke są uczennicami III LO im. Stefana Batorego w Chorzowie, zaangażowanymi w wiele przedsięwzięć teatralnych i uczestniczki projektu KulturOK.
N: Cześć z tej strony Nadia.
K: I Kinga.
N: I porozmawiamy dziś na temat tego jakie miałyśmy oczekiwania, czy takie założenia, a jak potem było w rzeczywistości przy takich projektach, które organizowałyśmy razem albo przy wydarzeniach, które razem organizowałyśmy. Pierwsza myśl, która mi przyszła od razu na ten temat to to, że w zeszły piątek byłyśmy na wydarzeniu pozaszkolnym organizowanym przez uczniów i była to impreza.
K: Tak i myślę, że dla nas sporym przeżyciem było to, że rok temu to my organizowałyśmy taką samą imprezę i teraz mogłyśmy się nią cieszyć z perspektywy jedynie uczestników, ale bardzo długo zajęło nam przepracowanie tego w jaki sposób musiałyśmy ją organizować. Była to pierwsza taka rzecz, taka spora naprawdę rzecz, którą organizowałyśmy zupełnie same w gronie naszym, w gronie naszych znajomych na własną rękę.
N: Tak, i głównie chodziło o to, że naszym założeniem – czyli takie oczekiwania, które miałyśmy – to to, że chciałyśmy zorganizować imprezę akurat docelowo to, co roku odbywało się na działkach, takich działkach ogródkowych. Celem całej imprezy było to, żeby zebrać fundusze na Festiwal Teatralny, który odbywał się w naszej szkole i my jako takie małolaty w sumie chciałyśmy jak najlepiej to załatwić i załatwić ochronę, żeby to było bezpieczne, podpisać umowę z salą, chciałyśmy też zabezpieczyć się umowami, znaczy takimi zgodami od osób niepełnoletnich. W sumie gdy działa się impreza czułyśmy się nawet zabezpieczone, w sensie, że osoby, które to organizowały czuły, że to jest dobrze zorganizowane, po czym rzeczywistość była trochę inna.
K: Tak, bo wydaje mi się, że bardzo przy samej organizacji, zanim doszło do faktycznego wydarzenia czuliśmy się odpowiedzialni za wszystko co nam się może stać, dlatego bardzo, z dużą starannością przygotowywaliśmy wszystko. Okazało się, że nie pomyśleliśmy o takich prostych rzeczach jaką jest po prostu zachowanie ludzi na miejscu imprezy. Wydaje mi się, że w ogóle przy organizacji różnych wydarzeń przez nas, myślałyśmy bardzo o stronie prawnej, stronie zabezpieczenia się i najmniej – a co było potrzebne – jak w tym wszystkim będą funkcjonować osoby, jak to się rozwinie.
N: Tak, bo okazało się, że ludzie pod wpływem alkoholu wykazują różne zachowania, niestety często agresywne, często są to zachowania, których my w ogóle jako organizatorzy nie byliśmy w stanie w żaden sposób wstrzymać, bo mimo, że my przygotowaliśmy się jak najlepiej do tej imprezy, coś po drodze niestety nie wyszło i zdecydowaliśmy o zamknięciu tego wydarzenia. Rzeczywistość w tamtej sytuacji była taka, że po prostu byliśmy bezbronni i tak naprawdę mimo, że mieliśmy umowy, mieliśmy papiery, mieliśmy wszystko, to ludzie po prostu byli agresywni i wykazywali zachowania, które nas po prostu zmiotły z planszy. K: Dlatego dla nas, dla osób, które naprawdę zajmowały się tematem i siedziały w nim od miesiąca, to była bardzo odpowiedzialna decyzja i właściwie jedyne wyjście z tej sytuacji, żeby zabezpieczyć się przed takimi konsekwencjami prawnymi, i tym, że coś naprawdę niebezpiecznego mogło wyniknąć po prostu w trakcie tej imprezy.
N: Tak, no i impreza się zakończyła i taki był wątek. Myśl, jaką główną miałyśmy co do tego wydarzenia to to, że my jako organizatorzy właśnie staraliśmy się zabezpieczyć to z tych takich teoretycznych wszystkich zagadnień, po czym okazało się, że często trzeba niestety w takich sytuacjach imprezy, czy osób pod wpływem, na przykład czasami trzeba sięgnąć po jakieś takie – nie wiem czy zastraszenie, czy trochę takie przemocowe rozwiązania, ale to, że na przykład często takie dyplomatyczne rozmowy z osobami, które nie są do końca po prostu trzeźwe, czy nie do końca chcą z nami rozmawiać nie przynosiły skutku – na przykład w tym roku po prostu to było rozwiązywane nie o tyle co przemocowo, tylko po prostu były tam osoby, które utrzymały, jakby dbały o porządek w taki bardziej, jakby to powiedzieć, taki odgórny sposób. To nie było takie dyplomatyczne, tylko to było: „Zachowuj się, albo wychodzisz”, ładnie mówiąc.
K: To było bardziej, wiesz co, wydaje mi się konsekwentne, bo my też przewidując organizację takiej imprezy myśleliśmy o jej uczestnikach raczej w taki sposób, że są to osoby trzeźwe, że są to osoby ogarnięte.
N: Bo też takie po prostu podobne do nas, że jakby są takie bardziej racjonalne.
K: Czyli nie przewidzieliśmy tego, że ktoś będzie chciał wyłamać drzwi, żeby dostać się na imprezę, bo to jest rzecz o której myśli mało osób chyba, które pierwszy raz zabierają się za coś takiego. Okazało się bardzo ważne i koniec końców wyszliśmy z tej sytuacji trochę obronną ręką, bo prawnie nic nam się nie stało, nikomu na imprezie też nic strasznego się nie stało, ale później na nas, jako na organizatorów, spadła fala nie tyle co krytyki, co po prostu hejtu i musieliśmy się z nim przez bardzo długi czas mierzyć.
N: Tak, musieliśmy się tłumaczyć z tego. Nie wiem, czy to jest kwestia tego, że mieliśmy prawo popełnić błędy, tylko tego, że rzeczywiście w momencie, w którym byliśmy organizatorami, decyzja którą podjęliśmy była rzeczywiście najlepsza dla wszystkich z nas, bo gdyby ta impreza w jakiś sposób po prostu się wymknęła spod kontroli, czy tam pojawiła by się policja, to po prostu odbiłoby się to nie tylko na nas jako na organizatorach, ale na osobach, które były w tamtym miejscu. Przykre myślę z perspektywy czasu było w sumie to, że po prostu musieliśmy się w jakiś sposób tłumaczyć z czegoś, co w sumie było dla mnie na przykład, jako osoby, która była w centrum tak naprawdę tego wydarzenia, dość oczywiste.
K: Podsumowując, wydaje mi się, że jeżeli macie być, jeżeli jesteście organizatorami podobnych imprez, podobnych wydarzeń to musicie być świadomi tego, że nie wszystko jesteście w stanie przewidzieć, nie na wypadek każdej sprawy będziecie mogli się zabezpieczyć, a jeżeli jesteście uczestnikami czegoś i coś nie idzie zgodnie z planem, to też musicie być wyrozumiali wobec organizatorów o tyle, że nie nad każdą sytuacją jest się w stanie fizycznie w ogóle zapanować i jest to bardzo trudne do ogarnięcia, szczególnie jako osoby młode.
N: Tak, bo my też – co warto zaznaczyć – duża część z nas nie była nawet osobami pełnoletnimi i to w sumie też jest trochę szalone, że w ogóle znaleźliśmy się w takim miejscu, ale tak się stało i myślę, że to bardzo ważna ta wyrozumiałość o której teraz powiedziałaś. Myślałam jeszcze teraz, przyjadę troszkę do następnego tematu, wątku, myśląc o takich „oczekiwaniach versus rzeczywistość”, która się pojawia właśnie przy realizacji projektów. Myślałam o tym, że gdy w naszej szkole zaczął się właśnie Festiwal Teatralny, to ja miałam takie marzenie o byciu takim empatycznym liderem, że – nie wiem czy pamiętasz jak przedstawiałam na początku taką prezentację – to, że ja bardzo chciałam się skupić wiadomo, że na celu i na założeniach tego projektu jakim jest Festiwal Teatralny, ale chciałam być też skupiona na potrzebach grupy i na tym, żeby ludzie, którzy stanowią ten Festiwal, czyli nasza klasa, czy nasze dwie klasy, żeby czuli się wysłuchani, żeby czuli, że rzeczy które wymyślają, które chcą robić, rzeczywiście potem się dzieją, że ja tak naprawdę jestem tylko jakimś takim zakończeniem tego całego łańcucha, którym jest ten Festiwal. Potem, gdy zaczęło się to wszystko, ten Festiwal, zaczęło się dziać – gdy była ta setka decyzji do podejmowania czasami nawet dziennie i gdy podchodziło do mnie tak wiele osób z pytaniami i tak dalej – to ja z perspektywy czasu widzę, że ja często nie widziałam tych osób, tylko widziałam po prostu jakby, że na przykład na Messengerze jak dostawałam kilka wiadomości od 30 osób, to ja już nie widziałam tych osób, które się do mnie zwracają z problemem, tylko ja widziałam po prostu te deadline’y. Widziałam to, że my musimy, nie wiem: „O, grafik mi wysłała przykładową grafikę”. Ja myślałam o tym, że to ja muszę to sprzedać na przykład i tak dalej. Z perspektywy czasu widzę, że bardzo trudno było utrzymać takie empatyczne podejście do całości, że projekt i właśnie ten ograniczony czas wymuszał na mnie, czy po prostu ja też tak reagowałam, właśnie takie bardziej schematyczne myślenie, mniej myślenia o takim czynniku ludzkim. K: Wydaje mi się, że w ogóle podchodząc do tematu festiwalu, a nie mając z nim faktycznego doświadczenia, bardzo jako takie świadome osoby, chcące, żeby to było dla nas doświadczenie, o którym będziemy później opowiadać, które będziemy wspominać, to bardzo skoncentrowaliśmy się na tym, jak chcemy, żeby wyglądał proces. Wydaje mi się, że na samym początku trochę rozmyliśmy sobie to, jakie są nasze faktyczne cele, bo skupialiśmy się na tym, że to droga jest ważna, a nie cel, co koniec końców okazało się trochę zgubne, bo przy realizacji tego projektu zaczynało wychodzić to, że te cele mimo wszystko są priorytetowe, szczególnie, że to nie jest wydarzenie, które możemy przesunąć w czasie, że to nie są działania, które możemy rozłożyć na więcej etapów, tylko potrzebujemy na przykład czegoś co jest do zrobienia tu i teraz. Często nie możemy pozwolić na to, żeby ludzkie emocje, żeby czyjeś uczucia, żeby czyjś obecny stan mógł wpłynąć na to, że coś nam się poprzesuwa, coś nam się rozjedzie, coś musimy zmienić, bo to była na tyle duża inicjatywa, na tyle duże przedsięwzięcie, że poszczególne jednostki, które potrzebowały na przykład czasu, które potrzebowały odetchnąć, nie były po prostu brane pod uwagę, bo nie mogliśmy ich brać pod uwagę.
K: Tak, zgadzam się i to jest też taka w sumie myśl do której też kiedyś razem doszłyśmy, rozmawiając, że przy takich projektach trzeba potrafić rozdzielać właśnie swoje uczucia, samopoczucie od tego, co rzeczywiście mam do zrobienia. Myślę, że może też ja jako ta osoba, że starałam się być bardzo wyrozumiała od samego początku, myślę, że to też mogło nas trochę zgubić w tym wszystkim, że ja próbując być faktycznym liderem, tak naprawdę pozwalałam na rzeczy, które nie powinny były mieć miejsca. Nie mam takiego poczucia, że żałuję, czy coś takiego, bo myślę, że też wiadomo, że nas to często oddalało od celu, ale czasami mam wrażenie, że pozwalało trochę mniej burzyć relacje klasowe, że to czasami było trochę mniej może jakby wybuchowe i tak dalej. Mam taką myśl, nie wiem czy to jest rada, ale że może rzeczywiście warto często oddzielać po prostu pracę od siebie, jako osoby, nie mieć tego poczucia, że właśnie praca nas definiuje. A tak bardziej w stronę osób, które chciałyby zarządzać ludźmi. Miałam też taką myśl, że – znaczy u mnie to poszło niestety bardzo, za bardzo w tę drugą stronę, czyli już byłam trochę zbyt miękka, nie wiem, czy zbyt czasami wyrozumiała – czasami może przy tych 30 wiadomościach warto na przykład sobie wziąć pięć wdechów i spojrzeć na kogoś, nie tylko jako wiadomość na Messengerze, która wyskakuje po prostu, ale jako po prostu tę osobę, że to też może czasami pomóc zobaczyć jakby szerszą perspektywę przy tym problemie, który ona prezentuje, albo przy jakimś pomyśle, który ma. Rzeczywiście, może deadlin’y są i zawsze będą przy takich projektach, ale czasami zrobienie pięciu tych wdechów rzeczywiście może pomóc w podjęciu jakiejś decyzji. Pamiętam jedną taką sytuację, że nawet te wzięcie pięciu wdechów dało mi taką myśl, że ta osoba już na przykład za bardzo oddala się od celu, że ta osoba na przykład już przestaje realizować rzeczywiście to do czego się zobowiązała, co oznacza, że moim zdaniem – jeżeli nie ma zamiaru zmieniać zachowania – to musi po prostu zostać odsunięta, bo nie realizujemy tego, co sobie założyliśmy.
K: Tu mi się właśnie wydaje, że bardzo ważną rzeczą jako lider jest zrozumienie, że relacje które są wokół projektu, osoby z którymi tworzymy – to nawet jeżeli są to osoby bliskie, to na czas trwania działań, które przybliżają nas do celu, które właśnie mają związek z pracą, a nie z tworzeniem tej relacji – muszą zostać trochę odsunięte na bok. Musimy, jako osoby pracujące po prostu pod czymś, albo niebędące właśnie liderami prowadzącymi, musimy zrozumieć, że to co dzieje się w naszej pracy, nie może mieć wpływu na naszą relację i nauczyć się tej wyrozumiałości wobec tego, że jeżeli ktoś zwraca nam uwagę, że jeżeli ktoś wydaje nam polecenia, to nie dlatego, że coś chce zmienić w przyjaźni, w relacji, w znajomości, w związku, tylko dlatego, że potrzebuje tego do pracy. Ważną radą według mnie jest to, że jeżeli tworzy się projekt i ma się możliwość wybierania osób które biorą w nim udział to jest to, żeby nie było jednej osoby o mocnym charakterze, która może być liderem, tylko stworzenie takiej grupy, która w ciężkim momencie będzie potrafiła tą jedną osobę odciążyć, żeby odpowiedzialność nie spływała na jedną osobę. Wydaje mi się, że to był spory problem w naszym Festiwalu Teatralnym, że cała odpowiedzialność w pewnym momencie ciążyła na jednej osobie, na Tobie i to sprawiało, że tworzyło nam się jeszcze więcej problemów.
N: Tak, że był ten czas, że udawało się rozdzielać rzeczywiście te działania na naszą grupę, kiedy przykładowo 5 osób, które rzeczywiście miały jakąś siłę przebicia, miały wiedzę, żeby robić rzeczy. Były też takie momenty, że rzeczywiście czułam, że wszystko jest na moich barach, ciężko było to w jakikolwiek sposób rozdzielić. Zgadzam się, że to też powodowało, że wiele rzeczy nie było dokończonych, albo wiele rzeczy po prostu się zgubiło po drodze przy tak dużej ilości decyzji do podjęcia. Jeszcze mam taką myśl dla osób, które na przykład są częścią zespołu, która po prostu wykonują pracę, że nie są osobami, które zarządzają, albo które podejmują decyzje, to też to – myślę, że to w sumie podsumuje to co powiedziałaś – że to, że ktoś Ci zwraca uwagę wobec jakiegoś Twojego tworu, który masz, czy na temat tej rzeczy, którą zrobiłaś: przykładowo grafika, to nie znaczy, że on po prostu wbija Ci szpile, tylko on Ci mówi, że na przykład to się nie sprzeda i to nie znaczy, że Ty nie jesteś dobrym artystą, robisz złą pracę. To znaczy, że po prostu w całym tym procesie cel jakim jest jakiś projekt czy festiwal, czy nie wiem, robienie grafiki na bluzę, po prostu to jest rzecz, którą należy zmienić, i że – tak jak powiedziałaś właśnie – że po prostu mieć pogląd na to, że to po prostu nie jest personalna sprawa, tylko, że to jest praca.
K: Wydaje mi się, że właśnie ta rada, którą jest oddzielanie swoich emocji i uczuć swojego stanu od pracy. To jest coś, co w nas bardzo uderzyło po otworzeniu i to jest coś, co my przekazujemy kolejnemu rocznikowi tworzącemu festiwal, taka wręcz sprawa nadrzędna.
N: Tak, że okazało się, że to jest często kluczowe – teraz pomyślałam też a propos tej imprezy o której mówiliśmy na początku, ale też co do tego, co teraz mówimy, co też łączy się z tą naszą radą, którą dajemy następnym rocznikom – żeby starać się słuchać starszych. Teraz o tym pomyślałam, że często jest tak, że niestety nie zawsze odnajduje się wsparcie.
Na przykład my mieliśmy takie sytuacje, że nie znaleźliśmy wsparcia w szkole, a na przykład nie decydowaliśmy się często odzywać do rodziców, bo myśleliśmy, że rodzice są bardzo daleko wobec całego tego tematu Festiwalu Teatralnego. Z perspektywy czasu myślę, że odzywanie się do starszych roczników, próbowanie, dosłownie dobijanie się do tych nauczycieli, którzy mają pełną głowę też rzeczy do załatwienia, czy dobijanie się do rodziców, czy próbowanie rodzicom tłumaczyć tego jaki jest problem, rzeczywiście może często uratować od jakiejś tragedii.
K: Myślę też, że nawet jeżeli jako osoby, które coś organizowały nie jesteście w pełni zadowoleni z Waszego projektu, albo jeżeli przyniósł jakieś nie do końca pasujące Wam skutki, wynik, to powinniście – a przynajmniej dobrze byłoby gdybyście byli – otwarci na dzielenie się własnym doświadczeniem, bo to jest w stanie po prostu uratować innych od popełniania Waszego błędu, myślę, że to jest bardzo ważne. Przynajmniej u nas tworząc taką cykliczną imprezę, to było dla nas istotne nie żeby podłożyć nogę komuś, albo żeby po prostu zamknąć ten rozdział – chociaż wiele osób z nas to po prostu zrobiło i nie podejmuje już absolutnie tego tematu – ale, żeby być w stanie dać radę komuś, kto będzie się tym zajmował i odciążyć go z tych problemów, które my przeżywaliśmy, bo takie podkładanie w sumie, podkładanie sobie nóg jest rzeczą, której nikt z nas na pewno nie chciałby doświadczyć. I myślę, że zgadzam się, jak najbardziej. Pomyślałam teraz w sumie o takiej jednej rzeczy, którą ja mam na myśli, może ktoś jeszcze wpadnie. W sumie to przekazanie naszej wiedzy jaką mamy i doświadczenia było rzeczą, która nam się udała jeżeli chodzi o Festiwal i to, że na przykład teraz ta tegoroczna impreza, która nam przysporzyła tyle tragedii, w tym roku na przykład wyszła lepiej. Rzeczywiście nasze rady pomogły jakkolwiek tym organizatorom po prostu wyjść z takiej opresji. Zastanawiam się teraz nad tym, czy przypomina mi się coś jeszcze, co na przykład nam się udało. Ja mogę wrzucić mój wątek, bo pomyślałam o tym, że rzeczą za którą byliśmy w sumie krytykowani przy tym naszym projekcie było to, że po każdym spektaklu w czasie Festiwalu odbywały się konferencje, które na przykład z perspektywy absolwentów, którzy obserwują Festiwal od 10 lat czy więcej, były po prostu te konferencje, były po prostu zbyt przesłodzone, nie było takiego mięcha wrzuconego tam. Jak się okazało – tak dosłownie chwilę gdzieś tam po zakończeniu tych konferencji, czy chwilę po zakończeniu festiwalu – rzeczą, mimo tych konferencji która nam się bardzo udała jest to, że po pandemii zachęciliśmy ludzi do tworzenia teatru. To jest rzecz o której ja myślę, że rozjaśnia mi całą tę myśl o rzeczach, które się nie udały, że to jest rzecz która jakby te moje oczekiwania w ogóle przerosła, ta rzeczywistość której doświadczyliśmy po Festiwalu.
K: Właśnie, to jest w ogóle bardzo cenne spostrzeżenie, bo na naszym Festiwalu wystawiło się 10 spektakli, może o parę więcej, a teraz po prostu chodząc po korytarzu, albo będąc w naszej klasie słyszę o tylu pomysłach, które powstają, o tylu scenariuszach, które się piszą, że wydaje mi się, że będzie trzykrotnie więcej tych spektakli w tym roku. To jest super wg mnie, że mieliśmy szansę obudzić coś takiego w innych ludziach. Rzecz, która według mnie zależała od tego jaką byliśmy grupą, że pomimo wielu konfliktów w środku, we wnętrzu naszej grupy pomimo tego, że niekiedy nie byliśmy traktowani w porządku ze strony nauczycieli, albo po prostu kogokolwiek z zewnątrz spoza naszej uczniowskiej klasowej społeczności, to w ostatniej chwili byliśmy w stanie się zrzeszyć i zreflektować na tyle, że: „Ok, ktoś może nas krytykować, ale w tej chwili to jest nieistotne. Mamy 5 minut do inauguracji, nie możemy sobie na to pozwolić i jesteśmy z siebie dumni, chcemy żebyście wszyscy czuli, że jesteśmy w tym razem” i to było fajne, że w ostatnim momencie pomimo tego wszystkiego na nowo utworzyliśmy takie poczucie wspólnoty naszej.
N: Tak, i to też może też taka rada – w sumie to mi się wydaje nie tylko do organizatorów Festiwalu Teatralnego, czy do jakiegokolwiek projektu – że może rzeczywiście często to poczucie wspólnotowości ratuje bardzo dużo rzeczy, myślę że gdybyśmy my w tamtym momencie 5 minut przed inauguracją – gdzie nasi nauczyciele dosłownie się od nas odwrócili i powiedzieli, że mamy ją odwołać – gdybyśmy my w tamtym momencie się nie zrzeszyli jako grupa, w sumie jako taka też rodzina tak naprawdę trochę teatralna i trochę stuknięta, mimo wszystko, to to by nie zaszło. Prawda była taka, że inauguracja się odbyła i dostaliśmy dobry feedback od ludzi. Może to jest też tak, ojej, teraz od razu pomyślałam, że w czasie II wojny światowej ludzi ratował kościół – w sensie wiecie, takie odwrócenie: wiara w coś wyższego – to nas w takich projektach, w takich trudnościach, czy przy tych programach prawnych, strachu przed policją, czasami strachu przed podatkami, czy strachu przed dyrektorką szkoły – to nas po prostu ratowało takie poczucie, że jesteśmy w tym razem. Może to jest też taka rzecz, która łączy z tą taką, pomyślałam o jednym z nagrań, które zostało tutaj nagrane, również którego słuchając, miałam taką myśl, że ten teatr też pozwala budować to poczucie wspólnotowości i tego, że „we all in this together” i to jest super. Masz jeszcze jakąś myśl, którą chciałabyś dodać do tego tematu?
K: Wiesz co, wydaje mi się że go całkiem dobrze wyczerpałyśmy.
N: Ok, dobra. To dziękujemy Wam bardzo za odsłuchanie. Rozmawiałyśmy sobie razem – Kinga.
K: I Nadia.
N: Dziękujemy bardzo.
K: Dziękujemy.
Transcription of a podcast produced as part of the project:
Mission Participation: young citizen podcasters
Episode 27.
Moderators: Nadia Luboń (N), Kinga Franke (K)
Nadia Luboń and Kinga Franke are students at Stefan Batory Secondary School No. 3 in Chorzów, involved in a number of theatre projects and participants in the KulturOK project.
N: Hi, this is Nadia.
K: And Kinga.
N: And we’re going to talk today about what our expectations were, or what our assumptions were, and how it then turned out in reality with projects that we organised together or events that we organised together. The first thought that came to me straight away about this was that last Friday we were at an after-school event organised by students and it was a party.
K: Yes, and I think it was quite an experience for us that a year ago we were the ones organising the same event and now we could enjoy it from the perspective of just the participants, but it took us a very long time to work through how we had to organise it. It was the first thing like that, such a big thing really, that we organised completely on our own with our friends on our own.
N: Yes, and the main thing was that our assumption – that’s the expectations we had – was that we wanted to organise an event that would take place on plots, these garden plots, every year. The aim of the whole event was to raise funds for the Theatre Festival, which was being held at our school, and we, as such youngsters, wanted to make the best of it and arrange security, make it safe, sign a contract with the venue, and we also wanted to secure ourselves with contracts, I mean such consents from minors. All in all when the event was going on we even felt secured, in the sense that the people who organised it felt that it was well organised, then the reality was a bit different.
K: Yes, because I think very much with the organisation itself, before the actual event happened we felt responsible for anything that could happen to us, so we prepared everything very, very carefully. It turned out that we hadn’t thought about such simple things as simply how people would behave at the venue. It seems to me that in general, when we were organising various events, we were thinking very about the legal side, the security side and the least – and what was needed – how people would function in all this, how it would unfold.
N: Yes, because it turned out that people under the influence of alcohol exhibit different behaviours, unfortunately often aggressive behaviours, often behaviours that we as organisers were not able to stop in any way at all, because even though we had prepared as best we could for the event, something along the way unfortunately didn’t work out and we decided to close the event down. The reality of the situation at the time was that we were simply vulnerable and in fact even though we had contracts, we had paperwork, we had everything, people were just being aggressive and exhibiting behaviour that just swept us off the board.
K: That’s why for us, for the people who were really into the subject and had been sitting in it for a month, it was a very responsible decision and actually the only way out of this situation, to protect ourselves from such legal consequences, and the fact that something really dangerous could have just come out of this event.
N: Yes, well the event ended and that was the theme. The main thought we had about the event was that we, as organisers, were just trying to secure it from all these theoretical issues, and then it turned out that, unfortunately, in such situations of an event, or people under the influence, for example, sometimes you have to resort to I don’t know if it’s intimidation or a little bit of violent solutions, but the fact that, for example, often such diplomatic talks with people who aren’t really sober or don’t really want to talk to us didn’t work – this year, for example, it was resolved not so much in a violent way, but there were simply people who maintained, as it were, took care of order in a more, so to speak, top-down way. It wasn’t so much diplomatic, it was: „Behave or leave”, to put it nicely.
K: It was more, you know what, it seems consistent to me, because we also, when envisaging the organisation of such an event, thought of the participants rather in such a way, that they’re sober people, that they’re sober people.
N: Because they’re also just so similar to us, that they’re sort of so much more rational.
K: So we didn’t anticipate that someone would want to break down the door to get into the to get into the party, because that’s something that I don’t think a lot of people think about when they first get down to doing something like that. It turned out to be very important and in the end we got out of it a little bit defensively, because legally nothing happened to us, nothing terrible happened to anyone at the event either, but then a wave of not so much criticism fell on us as organisers, but then a wave of not so much criticism but just heckling came at us as organisers and we had to deal with it for a very long time.
N: Yes, we had to account for that. I don’t know if it’s a question of we had the right to make mistakes, it’s just that really at the moment when we were the organisers, the decision we made was really the best one for all of us, because if the event had somehow just got out of hand, or the police had turned up there, it would have just taken its toll not only on us as organisers, but the on the people who were there. I think it was sad, in retrospect, that we simply had to explain ourselves in some way for something that was quite obvious to me, for example, as the person who was really at the centre of the event.
K: To sum up, it seems to me that if you are to be, if you are the organisers of similar events, similar events, you have to be aware of the fact that you can’t predict everything, you won’t be able to take precautions in case of every issue, and if you are a participant in something and something doesn’t go according to plan, you also have to be understanding towards the organisers to the extent that not every situation is physically able to control at all and it’s very difficult to deal with, especially as a young person.
N: Yes, because we also – it’s worth pointing out – a large part of us weren’t even adults, and it’s actually also a bit crazy that we ended up in such a place at all, but we did, and I think it’s very important this understanding you’ve now said. I’ve been thinking even now, I’ll come a little bit to the next topic, thread, thinking about the kind of 'expectations versus reality’ that comes up just with projects. I was thinking about the fact that when the Theatre Festival had just started in our school, I had this dream of being such an empathetic leader that – I don’t know if you remember how I made such a presentation at the beginning – that I really wanted to focus, you know, on the goal and the assumptions of this project, which is the Theatre Festival, But I also wanted to focus on the needs of the group and on the fact that the people who make up this Festival, that is our class, or our two classes, needed to feel listened to, to feel that the things they come up with, that they want to do, are really happening afterwards, that I’m really only the end of the whole chain, which this Festival is. Then, when all this, this Festival, started to happen – when there were when there were hundreds of decisions to be made, sometimes even a day, and when I was approached by so many people with questions and so on – in retrospect, I can see that I often didn’t see those people, I just saw, as it were, that on Messenger, for example, when I got a few messages from 30 people, I didn’t see those people approaching me with a problem, I just saw them. approaching me with a problem, I just saw these deadlines. I saw the fact that we have to, I don’t know: „Oh, the graphic designer sent me a sample graphic”. I was thinking about the fact that I’m the one who has to sell it, for example, and so on. In hindsight I can see that it was very difficult to maintain such an empathetic approach to the whole thing, that the project and just this limited time forced me, or I just reacted that way too, just such a more schematic thinking, less thinking about such a human factor.
K: It seems to me that in approaching the subject of the festival in general, and not having any actual experience of it, very much as such conscious people, wanting it to be an experience for us to talk about later, to remember, then we were very focused on what we wanted the process to look like. I think at the very beginning we kind of blurred what our actual goals were, because we were focused on the road being important, not the goal, which turned out to be a bit of a bummer in the end, because it started to come out during the project that these goals were the priority after all, especially as this is not an event that we can postpone, that these are not activities that we can spread over more stages, but we need something to do here and now, for example. Often we can’t allow people’s emotions, someone’s feelings, someone’s current state to influence us to postpone something, to move something, to change something, because it was such a big initiative, such a big undertaking, that individuals who needed, for example, time, who needed to breathe, were simply not taken into account, because we couldn’t take them into account.
K: Yes, I agree, and it’s also an idea we came to together once when we were talking, that with projects like this you have to be able to separate your feelings, your mood from what you actually have to do. I think that maybe I, as that person, that I tried to be very understanding from the very beginning, I think that may have also lost us a little bit in all of this, that in trying to be the actual leader, I actually allowed things to happen that shouldn’t have happened. I don’t feel like I regret it or anything like that, because I think it’s also well known that it often took us further away from the goal, but sometimes I feel like it allowed class relationships to be a bit less turbulent, that it was sometimes a bit less maybe kind of explosive and so on. I have this thought, I don’t know if this is advice, but that maybe it’s actually worthwhile to often just separate the work from ourselves as a person, to not have that sense that it’s the work that defines us. And so more towards people who would like to manage people. I also had the thought – I mean, with me it went very, very much the other way, I mean, I was already a bit too soft, I don’t know if I was too understanding sometimes – sometimes maybe with these 30 messages it’s worth taking five breaths, for example, and looking at someone, not just as a message on on Messenger that just pops up, but as just that person, that it can also sometimes help to see sort of the bigger picture with this problem that they’re presenting, or some idea that they have. Indeed, maybe deadlines are and always will be with projects like this, but sometimes taking five of those breaths can actually help you make some kind of decision. I remember one such situation where even taking those five breaths gave me the thought that this person is already too far away from the goal, for example, that this person, for example, is already ceasing to really fulfil what they have committed themselves to, which means that in my opinion – if they have no intention of changing their behaviour – they must simply be pushed back, because we are not realising what we have set ourselves.
K: This is where it seems to me that a very important thing as a leader is to understand that the relationships that are around the project, the people we are creating with – even if they are close people, for the duration of the activities that bring us closer to the goal, that just have to do with the work, and not to do with creating that relationship – they have to be pushed aside a bit. We have to, as people who are simply working under something, or who are not precisely leading leaders, understand that what happens in our work cannot affect our relationship and learn this forbearance towards the fact that if someone is giving us attention, that if someone is giving us instructions, it is not because they want to change something in the friendship, in the relationship, in an acquaintance, in a relationship, but because they need it to work. An important piece of advice in my opinion is that if you create a project and you have the possibility of choosing the people who take part in it, then it’s important that you don’t have one person with a strong character who can be the leader, but that you create a group which, in a difficult moment, will be able to relieve that one person, so that the responsibility doesn’t fall on one person. It seems to me, It seems to me that this was a big problem in our Theatre Festival, that all responsibility at a certain point was weighing down on one person, on you, and that created even more problems for us.
N: Yes, that there was a time when we managed to actually distribute the activities to our group, when, for example, 5 people who actually had some clout, had the knowledge to do things. There were also times when I really felt that everything was on my shoulders, it was hard to separate it in any way. I agree that this also meant that a lot of things didn’t get completed, or a lot of things just got lost along the way with so many decisions to make. I still have this thought for people who, for example, are part of a team that just does the work, that they’re not the person who manages or who makes the decisions, it’s also – I think this pretty much sums up what you said – that just because someone points out to you towards some creation you have, or about this thing you’ve done: a graphic design, for example, that doesn’t mean, that he’s just sticking pins in you, he’s just telling you that it’s not going to sell, for example, and it doesn’t mean that you’re not a good artist, you’re making bad work. It just means that just in this whole process of the purpose of a project or a festival or I don’t know, making graphics for a sweatshirt, that’s just the thing to change, and that – like you just said – that just to have a view that it’s just not a personal thing, it’s just that it’s a job.
K: I think it’s that advice, which is to separate your emotions and the feelings of your condition from your work. It’s something that hit us hard after the opening and it’s something that we pass on to the next year creating the festival, such an almost overarching thing.
N: Yes, that it turned out to be often crucial – now I also thought about this event we were talking about at the beginning, but also about what we’re saying now, which also ties in with this advice we’re giving to the next vintage – to try to listen to the elders. Now I’ve thought about it, it’s often the case that unfortunately you don’t always find support. We, for example, had situations where we didn’t find support at school, and for example we didn’t often decide to speak to parents because we thought parents were very distant to the whole subject of the Theatre Festival. In retrospect I think, that speaking up to the older years, trying, literally banging on to those teachers who have a full head of things to do as well, or banging on trying to explain to parents what the problem is, can actually often save them from a tragedy.
K: I also think that even if, as people who have organised something, you are not fully satisfied with your project, or if it has produced some result that doesn’t quite suit you, you should – or at least it would be good if you were – open to to share your own experience, because it might just save others from making a mistake, think from making your mistake, I think that is very important. At least with us creating such a cyclical event, it was important for us not to put a foot in someone’s mouth, or to just close the chapter – although a lot of us just did that and don’t absolutely take it up anymore – but to be able to give advice to someone who’s going to be in charge of it and relieve them of those problems that we were experiencing, because that kind of planting all in all, planting your feet is something that none of us would want to experience for sure. And I think I agree, as much as possible. I’ve just thought about one thing about this one thing that I have in mind, maybe someone else will come by. All in all it’s the passing on of our knowledge and experience that has worked for us in terms of the Festival and the fact that now, for example, this year’s event, which caused us so much tragedy, has turned out better this year. Indeed, our advice has helped these organisers to get out of such a bind. I’m wondering now if I recall anything else that worked for us, for example. I can throw in my thread, because I thought about the fact that the thing we were criticised for in general with this project of ours was that we had conferences after every performance during the Festival, which, for example, from the perspective of alumni who have been watching the Festival for 10 years or more, there were just these conferences, they were just too over-sweetened, there wasn’t that much meat thrown in there. As it turned out – literally a moment somewhere after the end of those conferences, or a while after the end of the festival – the thing that was very successful for us, despite those conferences, is that after the pandemic we encouraged people to create theatre. That’s the thing that I think illuminates this whole idea of things that didn’t work, that this is the thing that sort of exceeded my expectations in general, this reality that we experienced after the Festival.
K: Exactly, that’s a very valuable observation in general, because we’ve had 10 shows at our festival, maybe a couple more, and now just walking down the hallway or being in our classroom I hear about so many ideas that are being developed, so many scripts that are being written, that I think there will be three times as many of these plays this year. It’s great in my opinion that we had the chance to awaken something like that in other people. The thing that I think depended on what kind of group we were, that despite a lot of conflicts inside, inside our group despite the fact that sometimes we weren’t treated right by the teachers, or just anyone outside of our student class community, we were able to come together at the last minute and ref, That: „Ok, someone might criticise us, but at the moment it’s irrelevant. We have 5 minutes until the inauguration, we can’t afford it and we’re proud of ourselves, we want you all to feel that we’re in this together,” and it was cool that at the last moment, despite all that, we created that sense of community of ours again.
N: Yes, and it’s also maybe a piece of advice – actually, it seems to me not only to the organisers of the Theatre Festival, or any project – that maybe it’s actually often this sense of community saves a lot of things, I think that if we, at that moment, 5 minutes before the inauguration – where our teachers literally turned away from us and told us to cancel it – if we hadn’t come together as a group at that moment, as a family, really a bit theatrical and a bit crazy, after all, it wouldn’t have happened. The truth was that the inauguration took place and we got good feedback from people. Maybe it’s also that, gosh, now I thought of it straight away, that during the Second World War people were saved by the church – in the sense, you know, that kind of reversal: belief in something higher – it was us in such projects, in such difficulties, or with these legal programmes, fear of the police, sometimes fear of taxes, or fear of the headmistress of the school – it just saved us that kind of feeling that we were in this together. Maybe that’s also the thing that connects with this one, I thought of one of the recordings that was recorded here, also listening to it, I had this thought that this theatre also helps to build that sense of community and that 'we’re all in this together’ and that’s great. Do you have any other thoughts you’d like to add to this topic?
K: You know what, I think we’ve covered it pretty well.
N: Ok, good. That’s thank you very much for listening. We have been talking together – Kinga.
K: And Nadia.
N: Thank you very much.
K: Thank you.