Łukasz Wawrzyczek

Posłuchaj nowego odcinka podcastu!

Łukasz Wawrzyczek opowiada o tym, jak stał się aktywistą i co młody człowiek może zyskać ze współpracy z organizacjami pozarządowymi.

Łukasz Wawrzyczek – student trzeciego roku politologii, pracownik Fundacji Animus oraz Fundacji Europejski Instytut Outcoucingu. Ponadto jest członkiem samorządu studenckiego. W przeszłości pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Młodzieżowej Rady Miasta Tychy oraz radnego Młodzieżowego Sejmiku Województwa Śląskiego. Poza pracą i studiami interesuje się piłką nożną oraz nowymi technologiami.

Transkrypcja podcastu zrealizowanego w ramach projektu:

Misja Partycypacja: młodzi podcasterzy obywatelscy

Odcinek 40.

Prowadzący: Kamil Kwak (K)

Gość: Łukasz Wawrzyczek (Ł) 

Łukasz Wawrzyczek – student trzeciego roku politologii, pracownik Fundacji Animus oraz Fundacji Europejski Instytut Outcoucingu. Ponadto jest członkiem samorządu studenckiego. W przeszłości pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Młodzieżowej Rady Miasta Tychy oraz radnego Młodzieżowego Sejmiku Województwa Śląskiego. Poza pracą i studiami interesuje się piłką nożną oraz nowymi technologiami.

K: Cześć, witamy w kolejnym podcaście w ramach programu „Misja Partycypacja”, ja nazywam się Kamil, a moim gościem dzisiaj będzie Łukasz Wawrzyczek, pracownik Fundacji Europejskiego Instytutu Outsourcingu. Dzisiaj z Łukaszem chciałbym porozmawiać o tym, jak z wolontariusza, człowiek może stać się pracownikiem organizacji pozarządowej, po drodze angażując się w wiele różnych inicjatyw. Warto przybliżyć trochę sylwetkę Łukasza: młody, zaangażowany, przystojny chłopak, który całe swoje nastoletnie życie, do teraz, angażuje się we wszelakich organizacjach i inicjatywach takich jak samorządy szkolne, samorząd studencki, młodzieżowa Rada Miasta, Sejmik Województwa, a teraz organizacja pozarządowa, już jako profesjonalny specjalista, pracownik. Łukaszu, chciałem Ci zadać takie pytanie, co Cię zmotywowało, żeby w ogóle zacząć? Zawsze było się tym licealistą gimnazjalistą, kopało się w balę na ulicy, a nagle się było skarbnikiem, może przewodniczącym klasy – jak to się u Ciebie zaczęło?

Ł: Czołem, cześć wszystkim. No u mnie to zaczęło się tak naprawdę w drugiej klasie podstawówki, kiedy dołączyłem do harcerzy i to na początku była zabawa. No i jak po prostu już tam zacząłem się bawić w tych harcerzach, to też zacząłem można powiedzieć awansować w tej hierarchii, a później do takiej motywacji właśnie, żeby zacząć działać, już nie tylko dla zabawy, tylko żeby faktycznie coś zacząć robić to zmotywowała mnie taka wewnętrzna chęć działania, wewnętrzna chęć zrobienia czegoś nowego, bo po prostu, zacząłem dostrzegać pewne rzeczy, które było można poprawić – czy to u mnie w gimnazjum, czy to u mnie w klasie, czy to właśnie u mnie w liceum. Zacząłem dostrzegać takie rzeczy do poprawy. Wiedziałem, że jeżeli ja się za to nie zabiorę, to może się nikt za to nie zabrać, dlatego uznałem, że sam muszę zacząć działać. To jest dość często powtarzający się motyw, że jednak często najlepiej zabrać sprawę w swoje ręce. K: Przez te całe lata angażowania się robiłeś mnóstwo różnych rzeczy w różnych dziedzinach. Jednak trzeba przyznać, że młodzieżowa Rada a Sejmik, a samorząd szkolny, a praca w NGO-sie, organizacji pozarządowej, to jest kompletnie inna bajka. Czy to jest coś co Cię kręci, czy nie lubisz stagnacji? Nie lubisz robić cały czas tego samego? Czy ta specyfika pracy Ci odpowiada czy nie lubisz tego, jakoś musisz sobie z tym radzić, coś zmieniać, wprowadzać swoje wizje w życie?

Ł: Faktycznie było dużo tych rzeczy wszelakiego rodzaju. Czy tak jak wspomniałeś, czy to młodzieżowa Rada czy młodzieżowy Sejmik, samorządy szkolne. No można powiedzieć, że to są rzeczy zupełnie różnej bajki. To są jakby rzeczy totalnie różne, ale też jednocześnie podobne, bo czy to NGO-s czy młodzieżowy sejmik czy samorząd opiera się na działaniu na rzecz czegoś. Młodzieżowa Rada opiera się na działaniu na rzecz miasta, samorząd na rzecz szkoły, uczniów i tym podobne. To, czy ja jakby nie lubię w sensie czy jakby mam z tym problem, czy ja lubię taką specyfikę działań? Mi to bardzo odpowiada. Takie podejście zadaniowe do sprawy. To jest rzecz wspólna chyba wśród tych wszystkich rzeczy, w których działałem, że jest bardzo mocne podejście zadaniowe do sprawy, tak jak teraz W NGO-sie na przykład mamy projekt, to wiadomo, że trzeba zrealizować ten projekt. Czasami się siedzi nad tym 12 godzin, czasami się siedzi nad tym 16 godzin jednego dnia, ale za to 2 dnia już można spędzić tylko 3 godziny. Chodzi o to, żeby wszystko po prostu było zrobione. Tak samo było w tych innych rzeczach, w których działałem. No i też myślę, że właśnie jeżeli ktoś lubi działać – jeżeli jakaś młoda osoba, która lubi działać, ale też nie wie do końca, jak zacząć – to myślę, że niech pójdzie do samorządu i niech zobaczy, czy odpowiada mu taka specyfika pracy właśnie, czy takie podejście zadaniowe mu po prostu odpowiada, że coś musi być zrobione bo wtedy też się przekona czy to jest dla niego, albo to nie jest dla niego. K: Zgodzę się, jak najbardziej. Tutaj też warto dodać, bo całą ideą naszego podcastu, tego dlaczego tu siedzimy i gadamy do Was, jest to żeby słuchaczy naszych trochę zainspirować. I tak jak powiedział Łukasz, jeżeli nie zapiszemy się do jakiejś organizacji pozarządowej, nie wystąpimy do samorządu szkolnego, studenckiego, oczywiście nie przekonamy się. Nie można się jednak zniechęcać, nie każda organizacja, nie każda rada młodzieżowa jest dla każdego, nie każdy lubi siedzieć na sesji Rady Miasta i słuchać o budżecie i proponować swoje jakieś zmiany czy interesować się swoim miastem, może go to nie interesuje, może bardziej podobałaby się mu taka praca, czy to zdalna, czy fizyczna w jakieś organizacji i pytanie do Ciebie jest takie – czy mnogość opcji, gdzie można się angażować, czy to Cię bardziej zmotywowało, czy trochę bardziej przytłoczyło?

Ł: Mnie osobiście zmotywowało. Ponieważ tych opcji jest w dzisiejszym świecie od groma. Czy to właśnie samorząd, czy to nawet harcerstwo, czy swego rodzaju organizacje pozarządowe, w których można zacząć być wolontariuszem. Ja też w tej organizacji w której obecnie pracuję, też na początku byłem wolontariuszem, który pomagał w działaniach. Mnie osobiście ta mnogość tych opcji mnie motywuje, zwłaszcza że jak sobie jeszcze wspomnę te 5 lat temu, 6 lat temu, kiedy ja zaczynałem tak na prawdę działać, nie było ich tyle, te niektóre rzeczy dopiero się rozwijały. One dopiero tak raczkowały, jeszcze to nie były takie konkretne opcje, one na początku musiały same się ukształtować. Teraz już mamy coraz więcej tych opcji i też myślę, że młodzież mogłaby na tym skorzystać. Co też jest naszym zadaniem? Żeby ich nie przytłaczać za bardzo. Mamy wiele rzeczy, wiele informacji, które są obecnie rzucane do młodzieży, a jeszcze jeżeli zaczniemy ich atakować hasłami na zasadzie „działajcie!”, „macie opcję tu i tu”, faktycznie to może trochę przytłoczyć, zwłaszcza, że czasami żeby działać, to wystarczy zebrać trzech, czterech swoich znajomych, którzy, nie wiem, będą chcieli postawić albo wyremontować huśtawkę na swoim osiedlu i to już będzie jakiś dobry start na działanie. 

K: Tak, taka właśnie przysłowiowa huśtawka to może być bardzo dobry początek. Wydawać mogłoby się to być czymś bardzo małym, ale biorąc pod uwagę to, że większość obywateli w ogóle nie angażuje się w sprawy społeczne, to każdy by zadbał o jedną huśtawkę to już jakoś lepiej hulałoby to.

Ł: Zwłaszcza, że jeżeli mogę jeszcze tutaj powiedzieć jedną rzecz, to coś co też zauważyłem przez te lata moich działań można tak to nazwać. To jest to, że właśnie młodzi ludzie chcą się angażować, nie wszyscy oczywiście, ale jest bardzo dużo młodych ludzi, którzy chcą się angażować. Bardzo często nie wiedzą jak, albo właśnie nie widzą tych opcji. Teraz to się zmienia, bo faktycznie NGO-sy zaczęły wychodzić do tej młodzieży, która chce działać. W przeszłości tak to niestety nie wyglądało. Ja wiem, że fundacja, w której obecnie pracuję ona do nas wyszła z propozycją warsztatów dla nas. To się chyba opłaciło, ale jednak to takie działanie to jest dość ważnym, zwłaszcza dla młodzieży, bo to też może ukształtować tą młodzież na porządnych obywateli. 

K: Dlatego powstają takie programy jak „Misja Partycypacja”, gdzie młodzież może posłuchać i zainspirować się od innych ludzi. Pozostaje jeszcze jedna bolączka, która męczyła mnie, pewnie i Ciebie, a także młodzież, z którą mam okazję rozmawiać przy okazji różnych warsztatów czy spotkań. Wszystko fajnie można się angażować, można w Radzie, wszyscy są chętni, oczywiście, ale pozostaje tylko jeden problem z angażowaniem się. Dużo młodych ludzi wolałoby po prostu iść do pracy. Co powiedziałbyś takim osobom, które mogłyby iść już do pracy, bo nie opłaca się być wolontariuszem, Twoja rada dla nich? Ł: To jest bardzo dobre pytanie. Ja sam je sobie zadawałem przez długi czas tego angażowania się, że faktycznie chciałbym już mieć z tego jakąś korzyść materialną, zwłaszcza właśnie w postaci pieniędzy. Człowiek podczas tego działania też zaczyna dostrzegać, że pieniądze to nie wszystko. Do młodych ludzi to chciałbym powiedzieć, że spokojnie te pieniądze w końcu przyjdą. Rozumiem, że każdy chciałby już zarabiać te swoje pierwsze pieniądze, chciałby gdzieś jednak, jak wcześniej wspomniałeś, mógł sobie pojechać na te wakacje czy takie rzeczy, jednak to nie znaczy, że musisz rezygnować z bycia wolontariuszem. Ja sam teraz studiuję i pracuję, jestem w stanie to połączyć. Wiem też, że jeżeli naprawdę chcesz się angażować i przy okazji chcesz też sobie zarabiać te swoje pierwsze pieniądze i się uczyć, jesteś w stanie to pogodzić, tylko musisz dobrze sobie wszystko rozplanować. Jeżeli czujesz w sobie żyłkę takiego działacza, społecznika to naprawdę nie rezygnuj z tego, bo w końcu gdzieś znajdziesz jakiś sposób, żeby móc na tym zarabiać, żeby móc z tego wyżyć, żeby móc sobie z tego pojechać na swoje jakieś wakacje, po prostu się nie poddawaj, jak będziesz miał jakieś takie wypalenie, jak będziesz uważał, że jest to już niepotrzebne, bo to nie przynosi żadnych pieniędzy, bo one w końcu przyjdą. A w takim działaniu pieniądze nie są najważniejsze. 

K: Żeby nie zniechęcić osób, które być może nie potrafią zdefiniować w sobie żyłki, duszy działacza, trzeci sektor też potrzebuje księgowych, osób biegłych z finansami, więc jeśli takie rzeczy was kręcą, pracy można szukać jak najbardziej. Praca w stowarzyszeniach, fundacjach, szeroko pojętym trzecim sektorze, ma właśnie ten plus, ja na nazwałbym to plusem, że zarówno ja i Ty zaczynaliśmy jako wolontariusz w organizacjach, w których teraz jesteśmy zatrudnieni – dało mi to taką możliwość zapoznania się, z czym to się je i jak taka praca wygląda, czy to mi się w ogóle podoba. Czy miałeś podobnie, czy też dla Ciebie był to taki szeroki okres próbny, właśnie ciężko nazwać to okresem próbnym. Jak byś to nazwał?

Ł: Okres próbny to nie jest dobre stwierdzenie, ale najbliżej do takiego sektora korporacyjnego, można to nazwać okresem próbnym, ale to bardziej jest okres próbny dla samego ciebie, czy to jest faktycznie to, czy ty się w tym dobrze czujesz, czy to takie właśnie działanie, bo nie oszukując się, działanie w Fundacji ma się nijak do działania korporacyjnego, takiej firmy zwykłej. W firmie zwykłej nie myślisz o takich rzeczach jak właśnie takie działanie prospołeczne, w ramach twojej pracy, jak właśnie w NGO-sie. A ten wolontariat wcześniej, ja bym to nazwał w sumie można powiedzieć takim testem, egzaminem dla samego ciebie – może egzamin to jest tak szkolnie, może młodzież zrozumie – czy to jest dla ciebie dobre, czy to jest ten kierunek w którym chcesz iść tak na prawdę, bo to też nie jest kierunek dla każdego. Nie chcę tutaj nikogo oczywiście demotywować, ale niektórzy po prostu wolą działać na zasadzie: wszystko ustalone od początku, sztywne godziny pracy, elegancja. W NGO-sie czasami nie tak to wygląda. Czasami wygląda to tak, że jednego dnia robisz 12 godzin, drugiego dnia robisz 3 godziny. To nie jest dla każdego. Bycie wolontariuszem też się opłaca, żeby sprawdzić, czy to jest dla ciebie.

K: Tym moim zdaniem 3 sektor się najbardziej wyróżnia dla osób bardziej zaangażowanych społecznie, ale też może w tych takich tematykach humanistycznych się obracających. Fundacji, stowarzyszeń jest wiele – od praw zwierząt przez organizacje religijne czy zajmujące się edukacją czy działające w ramach Unii Europejskiej. Nie dość, że w każdej z tych organizacji robi się inne rzeczy, każda z tych organizacji działa w inny sposób, to jeszcze pracownicy, zakres obowiązków, który nie bywa przytłaczający, ale dający taką motywację. Ja na przykład dzisiaj jestem dziennikarzem, nagrywam podcast w studiu profesjonalnym, wczoraj byłem ekspertem od Excela oraz Worda, całego pakietu Office, w ubiegłym tygodniu moderowałem stronę internetową, więc jakieś przygody z HTML-em mnie zastały, pisałem też posty na Facebooku dzisiaj. Podobało mi się to, jest to rozwijające na pewno. Oczywiście w każdej z tych dziedzin nie jestem ekspertem, uczę się. Mam też pomoc, jeżeli jakiejś potrzebuje i to może nie być dla każdego, to może być przytłaczające. Jak Ty, przez właściwie ile lat – sześć, siedem, osiem – swojego działania radziłeś sobie z takim trybem życia?

Ł: Ja sobie radziłem tak, że traktowałem to po prostu jako opcję. No właśnie zobaczenia, czy jest to dla mnie. Ty wspomniałeś, że byłeś wczoraj ekspertem od Excela, dzisiaj jesteś dziennikarzem. Ja mogę powiedzieć, ze nigdy się nie spodziewałem, że częścią mojej pracy będzie tworzenie grafik w Canvie, albo infografik, czy jakiś takich rzeczy w Canvie, nigdy się tego nie spodziewałem, a teraz jednak jest to dość duża część mojej pracy, przynajmniej przez ostatni czas. Tutaj jakiś Excel robię, czy tłumaczę jakieś dokumenty do pracy, czy jakieś takie rzeczy. Na pewno jest to wielozadaniowość, która mam wrażenie, przynajmniej, że nie występuje w innych pracach, bo jednak tam jesteś bardziej wyspecjalizowany. Mam wrażenie, że dla młodych osób właśnie to też może być doskonała okazja, bo jednak w szkole to wiesz, że jesteś humanistą, matematykiem, fizykiem, biologiem, a w takim NGO-sie masz jeszcze szansę jeszcze bardziej zobaczyć, w czym się specjalizujesz i jeszcze bardziej coś ci się może spodobać i jeszcze bardziej możesz znaleźć to coś dla siebie, ten taki swój specjalny dział, np. nigdy nie miałeś okazji do robienia rzeczy w Canvie, a nagle się okazuje, że jesteś w tym bardzo dobry i Twoja praca polega na robieniu rzeczy w Canvie, które są bardzo przydatne, które są bardzo fajne i jakby gdzie indziej mógłbyś to odkryć? Bo jednak w korporacji, nikt, Twój szef, Pan menadżer, do Ciebie nie podejdzie i Ci nie powie „Słuchaj, potrzebuję w tym momencie, żebyś mi zrobił sześć infografik o partycypacji młodzieży. No jednak takie rzeczy się tam nie wydarzą.

K: Kontynuując temat, jaka była najbardziej niespodziewana, szalona rzecz, na którą się natknąłeś w pracy?

Ł: W takim rozumieniu szalona, nietypowa rzecz, to jest ciężkie pytanie…

K: Czy to może był jakiś wyjazd, coś w biurze, jakieś nietypowe, nietypowe zadanie, mail od przełożonej co jest do zrobienia.

Ł: Muszę przyznać, że takie szalone dla mnie, jak teraz mnie nakierowałeś, to muszę przyznać, że to były moje pierwsze samotne wyjazdy za granicę w ramach pracy. Jak wiemy, coś czym można zachęcić młodych ludzi, NGO-sy bardzo często oferują wyjazdy za granicę w ramach projektów na różne szkolenia i takie rzeczy. Ja pamiętam, gdy po raz pierwszy jechałem sam, jako lider, za granicę, to wtedy było do Hiszpanii, czułem, że jest to nowe wyzwanie dla mnie. Czułem, że jest to coś nietypowego dla mnie i może przez chwilę miałem taki moment, że trochę się boję”, bo jest to jednak Hiszpania, bardzo daleko od domu, ale jednak jest to jakaś przygoda nowa. Trzeba to po prostu traktować jako przygodę. Poradziłem sobie. Czy też jak na przykład już w ogóle totalnie sam do Estonii podróżowałem, najpierw samolotem do Łotwy, później z Łotwy busem do Estonii. Gdy nie miało się wcześniej takiej okazji, żeby to przeżyć samemu, bo to zwykle z nami ktoś jedzie, czy jest to jakiś wyjazd zorganizowany przez znajomych, takie rzeczy, to jest łatwiej. Tutaj, gdy jest się samemu i masz tą odpowiedzialność, to jest to coś zupełnie innego. I to była chyba dla mnie taka najbardziej szalona rzecz, że nagle w wieku dwudziestu dwóch, dwudziestu jeden lat, sobie lecę sam gdzieś za granicę, jakiś projekt, faktycznie to było szalone.

K: Moim takim zderzeniem z rzeczywistością było to, kiedy nie myślałem o tym wcześniej, po prostu jechałem gdzieś do pracy na wyjazd, pierwszy mój samotny to był. Poleciałem do Finlandii w gronie osób trochę starszych, zajmujących się też partycypacją młodzieży i nagle zdałem sobie sprawę co się dzieje, zadałem sobie pytanie, co się dzieje, bo zdałem sobie sprawę, że jestem w Sali w Parlamencie, w Centrum Helsinek, gdzie międzynarodową grupą rozmawiamy z dwójką fińskich posłów i ja się odezwałem, co mówiłem na jakiś temat. Kiedy skończyłem mówić usiadłem i na to miejsce, gdzie siedzą posłowie i posłanki, zadałem sobie pytanie „Co się dzieje właściwie?”, pomyślałem sobie, że jestem w pracy właśnie teraz. Ta myśl mnie trochę uspokoiła, ale tak, jest to coś, co człowieka nakręca. 

Ł: Tutaj jeszcze trzeba przyznać, że faktycznie trzeba przyznać jest to coś niesamowitego gdy w tej pracy spotykasz bardzo różnych ludzi na różnych stanowiskach. Tak jak wspomniałeś, raz w pracy nagle na projekcie spotykasz posłów, tutaj gdzieś nagle spotykasz jakiegoś burmistrza, tutaj gdzieś spotykasz kogoś innego, to też jest forma nauki. To są ludzie starsi, też ludzie bardziej doświadczeni, a praca w NGO-sie daje Ci takie możliwości, aby się uczyć od innych ludzi międzynarodowo, aby poznać trochę inną perspektywę.

K: Kończąc już tą naszą krótką pogawędkę, dwa szybkie pytania do Ciebie Łukaszu: Czy warto próbować, być wolontariuszem, czy warto próbować się testować?

Ł: Tak, warto.

K: Drugie pytanie. Jeżeli nam się to spodoba, ale będą nam doskwierać finansowe zagwozdki, przemyślenia, czy ta droga, wyboista droga, wolontariusz, pracownik jest warta zaangażowania naszego i czasu?

Ł: Tak, jest warta. I myślę, że jeżeli nie zrezygnujecie, to się sami o tym przekonacie. K: Dziękujemy, moim gościem był Łukasz Wawrzyczek, a ten podcast, który mieliśmy okazję usłyszeć, finansowany był w ramach programu Aktywni Obywatele z Funduszy EOG.

Projekt finansowany przez Islandię, Lichtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny